Strony

środa, 5 czerwca 2013

WIERZENIA INDIAN 2


Wskazywano już na to, że często religijne doświadczenia szamanów i zwykłych członków plemienia są w istocie podobne, jedyna różnica polega na rozmiarze i charakterze świadczonej pomocy. Wniosek ten znakomicie pasuje do Assiniboinów. Mężczyźni opuszczali obóz, aby pościć i modlić się w poszukiwaniu tajemnej mocy, albo otrzymywali instrukcje bez specjalnych błagań, a wyłącznie od treści wiadomości zależało, czy zostali założycielami stowarzyszeń tańca, praktykami wakan, właścicielami malowanych chat, wytwórcami wojennych koszul lub prorokami. W każdym przypadku niezbędne było posłuszeństwo bezwzględne wobec otrzymanych wskazówek. Zlekceważenie ich, jak utrzymują, było w przeszłości powodem śmierci wielu Indian.
Jeżeli komuś śniło się zwierzę, nie mógł go zabijać ani jeść jego mięsa. Pewnej kobiecie śnił się niedźwiedź. Od tej pory wyznawała zasadę nie jadania mięsa tego gatunku zwierząt. Raz jednak spróbowała trochę i w konsekwencji prawie zamieniła się w niedźwiedzia. Innej kobiecie zwykł śnić się bizon. Zawsze mogła przewidzieć, gdzie jest jakieś stado bizonów. Wreszcie rozdrażniło to zwierzęta i bizony przestały odwiedzać ją w snach. Matka kobiety, której śnił się niedźwiedź, także miała sny z tym zwierzęciem. Poprosiła męża, aby przyniósł jej małego niedźwiadka i karmiła go ze swoim dzieckiem, po jednym u każdej piersi. Gdy niedźwiedź podrósł, został w obozie i gdy mówiła do niego jego mleczna matka kiwał głową, nie zwracał natomiast uwagi na innych ludzi. Ludzie, którym się śniły bizony, potrafili czasami określić ich wiek, wówczas nie mogli zabijać bizonów w takim właśnie wieku. W czasie bitwy, taki mężczyzna mógł się zmienić w bizona i gdy wrogowie wycofywali się, on mógł podążać za nimi, bodąc ich i zabijając rogami. Pewien leciwy rozmówca opowiadał mi o Indianinie, który w taki sposób zabił trzydziestu nieprzyjaciół. Mój tłumacz nie lubił śnić o czymś co jadł. Lubił śnić o koniach, kiedyś śnił mu się srokacz, a potem złapał takiego. Niektórzy Assiniboini śnią o małej istocie mieszkającej w górach. Mogliby ją odwiedzić przez dziurę w zboczu góry, przez którą doszliby do osady ludzików. Te małe istoty czasami szczekają w nocy; w okolicach Saskatchewan można usłyszeć ich szczekania nocą i wczesnym rankiem. Jim Crack za młodu śnił o małym człowieczku, który nauczył go przygotowywać lekarstwa i polować na wszelką zwierzynę, w rezultacie stał się wielkim myśliwym. Regułą jest, że ludzie śnią, gdy są bardzo młodzi. Ich przyjaciele mogą ich instruować przez kilka lat, a potem już na zawsze odchodzą.
Jadąc kiedyś do Snake Butte w rezerwacie Fort Belknap mój tłumacz opowiedział mi typową historię naturalnego przeżycia: „Dawno temu, ludzie udawali się pomodlić o magiczną moc na stożkowate wzniesienie Snake Butte. Często modlący się atakowani byli przez węże i krewni wyruszający na ich poszukiwanie znajdowali jedynie szkielety. Pomimo to, pewien młodzieniec lekceważąc rady przyjaciół, postanowił pojechać tam. Zabrał ze sobą nóż o dwóch ostrzach (mi’na ta’nga), rozebrał się i położył. Nagle, w nocy usłyszał jakieś odgłosy i zobaczył mnóstwo grzechotników zmierzających w jego kierunku. Nie wiedział co zrobić, w szale zaczął odcinać sobie kawałki ciała i rzucać je wężom. Wtedy, jeden szczególnie duży wypełzł ze swej dziury i powiedział – „Jestem ci bardzo wdzięczny, że nakarmiłeś moje dzieci. Nikt dotąd nie zrobił tego i dlatego pożarliśmy ich. Chodź ze mną, jest ktoś, kto chciałby z tobą porozmawiać”. Młodzieniec wszedł do dziury i został wprowadzony do dużego, niebieskiego namiotu, w środku którego leżały dookoła ścian dwa duże węże. Powitali go dwaj czarni ludzie o kręconych włosach, mówiący w języku Assiniboin, i od nich oraz od węży otrzymał religijne instrukcje”.
Otrzymanie nadnaturalnej mocy jest także ilustrowane przez następującą opowieść Isto’ – egan’. „Gdy byłem małym chłopcem, śniło mi się raz coś w kształcie piły, która wirowała dookoła. Innym razem obudziłem się w chacie mego brata, nie wiedząc jak się tam dostałem. Za trzecim razem miałem wizję i wyszedłem z chaty, by się rozejrzeć. Za czwartym razem przyszedł do mnie ktoś, nie budząc mnie”. „Na zewnątrz jest ktoś, kto chciałby ciebie zobaczyć – powiedziała zjawa – czekają na ciebie tam, gdzie pali się światło”. Zastosowałem się do tych wskazówek i trafiłem do wielkiego mężczyzny zwanego Big – White – Man (Wielki – Biały – Człowiek), który rzekł: „Martwię się o ciebie od dawna i chcę ci pomóc. Idź do tamtego namiotu, oni powiedzą ci co masz robić”. Wszedłem do chaty, wewnątrz siedziała stara kobieta. „Wnuku martwimy się o ciebie – powiedziała – i dlatego wezwaliśmy cię. Spójrz jak pomalowany jest ten namiot”. Z tyłu tipi namalowane było żółte wyobrażenie słońca. „Jeżeli się ożenisz i postawisz swój dom – kontynuowała – narysuj z tyłu taki sam rysunek. Przedstawia słońce. Słońce jest ponad nami i dzięki swej mocy włada ziemią i niebiosami, twoja rodzina rzadko będzie chorować, a jeżeli już ktoś zachoruje, to z całą pewnością wyzdrowiej. Tak długo, jak ten rysunek będzie na twoim tipi, będziesz się cieszył życiem ze swoją rodziną”.
Podstawowe psychologiczne podobieństwo wszystkich tych objawień (nie zwracając oczywiście uwagi na specyficzną zawartość poszczególnych wizji), jest uwypuklone przez następujące objawienie, opisane przez tą samą, co wyżej osobę. „W późniejszym czasie, śniło mi się kilku mężczyzn, którzy powiedzieli, że jestem oczekiwany w pewnym namiocie. Poszedłem tam, całe tipi pomalowane było na czerwono. Tuż nad wejściem znajdowało się wyobrażenie mężczyzny z rozpostartymi ramionami. Gdy wszedłem, uderzyłem w coś, był to dzwon. W środku siedział stary człowiek, który rzekł: „Mój synu, to ja ciebie wezwałem. Ofiaruje ci tę pomalowaną chatę (wio’ha) i nauczę, jak jej używać”. Na prawo od wejścia widniał rysunek kobiety. Kazał mi go przerysować w swoim namiocie. Potem powiedział, abym wyjrzał na zewnątrz. Mniej więcej cztery stopy nad ziemią namalowany był wąż, zwrócony łbem na wschód; podobny wąż narysowany był także z drugiej strony. Przestrzeń pomiędzy gadami zamalowano na czerwono. Ich ogony otaczały całe pokrycie namiotu. Nad ich łabami widniała figura mężczyzny, a na samej górze wił się mały wąż. Ponownie wszedłem do tipi. Wierzchołek wewnątrz pokrycia symbolizować miał otwarte niebo, a dzwon – serce mężczyzny, który do mnie przemawiał. Mieszkaniec namiotu wskazał swoje serce i zobaczyłem, że wygląda jak dzwon. Wtedy powiedział, że otrzymam moc wakan, aby leczyć choroby. „W ten sposób, będziesz posiadał mnóstwo koni i będziesz miał pod dostatkiem pożywienia, a twoja rodzina zawsze będzie zdrowa. Gdy będziesz kogoś leczył, masz postępować tak: niedaleko paleniska wetknij w ziemię koniec drzewa z listowiem, a drugi koniec oprzyj o pokrywę otworu dymnego. Z trzech lub czterech bizonich skór zbuduj kabinę. Każ sobie związać ręce i nogi rzemieniami ze skóry jelenia, a potem niech cię owiną płaszczem z wygarbowanej skóry i zwiążą od zewnątrz. Koło paleniska połóż na kawałku czystego perkalu kamień pomalowany na czerwono. Ugotuj małego psa jeszcze ssącego mleko matki i połóż go także koło ognia. Dwóch lub trzech ludzi grających na bębnach ma siedzieć po prawej stronie od wejścia, nikt inny nie może wejść. Na pniu zawieś dzwon”. Potem nauczył mnie pieśni. Pouczył mnie także, że jeden bęben powinien leżeć koło pomalowanego kamienia. Grający na bębnach mieli zacząć śpiewać, potem ja miałem dołączyć. Przy drugiej pieśni, inny mężczyzna miał wyciągnąć mięso szczeniaka z rondla i położyć po prawej stronie kamienia. W przerwie pomiędzy trzecią a czwartą pieśnią powinien nadejść duch, zadzwonić w dzwon i zacząć mówić wyraźnie, tak by mogli go wszyscy zrozumieć. Z nieba dochodzić miał hałas. Gość miał być niewidzialny, za to słyszalny. Zapyta mnie w czym rzecz. Wtedy musisz poprosić go o pomoc. Najpierw zje mięso szczeniaka, potem powie ci, czy pacjent może być leczony, a jeżeli tak to kiedy. Jeżeli leczenie będzie niemożliwe, powie to. Zniknie, ale wcześniej uwolni cię z więzów w mgnieniu oka i zawiesi twoje pęta na szczytach żerdzi namiotu. Oto sposób leczenia w malowanym namiocie”.
W podobny sposób Isto – egan’ zabezpieczył rytuał ”fool - dance”. Ceremoniał domu pary został mu udzielony gdy stał na szczycie góry, modląc się o nadnaturalna moc. Wielki Duch ostatecznie wyjaśnił mu sekrety domu pary, nakazując aby nie zaniedbywał obrzędu. Jeżeli będzie posłuszny, dożyje późnej starości. Ten sam duch informował go także o przyszłych wydarzeniach.

Stoney czasami pozwalali wiązać się w skóry amerykańskiego łosia na noc. Nadnaturalna istota miała po nich przyjść i unieść do nieba.

http://assiniboine.republika.pl/assiniboin/religia.htm