Strony

czwartek, 13 czerwca 2013

Legendy Indian PAN MROŹNEJ POGODY


Legenda Indian Algonkinów

Lodowaty wiatr ostrzega gęsi przed nadchodzącą zimną porą roku. Jest znakiem by rozpoczęły przygotowania do podróży. Myśliwi Czarnych Stóp, plemienia z rodziny Algonkin by przetrwać ponure zimowe miesiące musieli mieć wystarczającą ilość żywności i ciepłą odzież.
Święta Wydra miał szczęście. Upolował kilka bizonów. Razem ze swym synem szybko i zwinnie zdejmował z nich skóry. Zajęci pracą nie zauważyli zbierających się nad nimi chmur, które zapowiadały nadciągającą burzę. Nagle chmury spadły w dół jak stado czarnych orłów i z groźnym rykiem zaatakował blizzard. Mężczyźni szukając schronienia przycupnęli za resztkami bizona ale Święta Wydra wiedział, że jeśli nie znajdą lepszego schronienia przed lodowatym wiatrem – zginą. Dlatego ze skóry bizona zrobił malutki szałas, do którego obaj
wpęłzneli. Pozwoliło im to przetrzymać gwałtowną zamieć a przyjemne ciepło panujące w środku  spowodowało, że zapadli  w drzemkę. Podczas snu Święta Wydra ujrzał w oddali wielkie tipi błyszczące jak złote promienie słoneczne. Na tipi namalowana była grupa gwiazd symbolizująca północ. Z drugiej,
przeciwnej strony czerwona tarcza słońca z
przymocowanym ogonem świętego bizona.
Brzegi namiotu przedstawiały lód a po bokach
namalowanych było wiele żółtych nóg z zielonymi pazurami symbolizującymi Ptaka Grzmotu. Jaskrawo czerwony bizon spoglądał w dół na wejście, przy którym przymocowany był pęk wronich piór z malutkim dzwoneczkiem. Dzwoneczek i pióra poruszały się na wietrze. Święta Wydra stał zdumiony przed tipi przyglądając się rysunkom, gdy nagle wystraszył go głos mówiący do niego:
- Kto tam chodzi koło mego tipi? Niech wejdzie! –
Święta Wydra zbliżył się i ujrzał siedzącego w tipi wielkiego białowłosego mężczyznę ubranego na biało. Indianin usiadł ale właściciel tipi nie patrzył na niego lecz obojętnie palił swą fajkę. Przed nim stał
gliniany ołtarz a na nim leżał jałowiec, taki jak zazwyczaj przy Ceremonii Słońca. Twarz mężczyzny pomalowana była na żółto a wokół ust i od oczu do uszów namalowaną miał czerwoną linię. Na piersi miał skórkę z norki, przepasany był wąskim paskiem ze skóry wydry. Przy każdej skórce miał dzwoneczek. Długą chwilę trwało milczenie ale w końcu mężczyzna odłożył swą czarną, kamienną fajkę i zwrócił się do Świętej Wydry z następującymi słowami:
- Jestem Es-tonea-pesta, Pan Mroźnej Pogody a to jest moje Śnieżne Tipi lub Żółty Szałas. Kontroluję i wysyłam zamiecie śnieżne oraz lodowate wiatry z północy. Jesteś tu, bo zlitowałem się nad tobą i twoim synem widząc jak radzicie sobie z blizzardem. Podaruję ci to Śnieżne Tipi z moimi symbolami, moim lekiem-woreczkiem tytoniu ze skórki norki, moją czarną kamienną fajkę i moją nadnaturalną moc. Po swoim powrocie do obozu zbuduj tipi podobne do tego. –
Później Pan Mroźnej Pogody dokładnie objaśnił
Świętej Wydrze symbole jakie ma namalować na tipi a także przynależne mu pieśni i ceremonie. W tym momencie Święta Wydra obudził się. Stwierdził, że wichura trochę przycichła i zrobiło się dość widno. Wypęłzneli ze swej kryjówki i brnąc w śniegu po pas udali się do obozu. Podczas długich, zimnych nocy
Święta Wydra robił swoje Śnieżne Tipi by gdy nadejdzie wiosna postawić je i pomalować tak
jak widział w swym śnie. Przygotował również zioła potrzebne do ceremonii. Jego moc znacznie wzrosła gdyż był posiadaczem tipi, które dał mu Pan Mroźnej Pogody. Jeszcze tej zimy udowodnił swa siłę i mądrość. Pewnego razu gdy Indianie polowali daleko od obozu znów znaleźli się w blizzardzie. Myśliwi prosili Świętą Wydrę by użył swego leku, który dostał od Pana Mroźnej Pogody. Święta Wydra poradził będącym z nimi kobietom i dzieciom by usiadły na travios a mężczyznom by torowali końmi drogę przez śnieg. Następnie wyjął woreczek z tytoniem i czarną kamienną fajkę. Zapalił ją i
dmuchnął dymem w kierunku nadchodzącej burzy, prosząc Pana Mroźnej Pogody o litość dla ludzi. Chmury burzowe rozstąpiły się i pokazało się niebieskie niebo. Ludzie śpieszyli się wiedząc, że blizzard wkrótce może powrócić. Ale ponieważ znajdowali się już niedaleko od obozu udało im
się tam bezpiecznie dotrzeć.