Legenda Irokezów
Była sobie wieś, gdzie był zwyczaj, aby walczyć często i o wszystko. Ludzie po prostu lubowali się w walce. Pewnego dnia do wioski przyszedł chłopiec. Miał około czterech lat. Nikt nie wiedział skąd przybył. Kręcił się tu i tam. Przebywał u wielu rodzin, lecz nigdzie nie zagrzał miejsca. Ludzi nie bardzo obchodził los dziecka i nie poświęcali mu zbyt wiele uwagi.
Pewnej wiosny, kiedy chłopiec był już prawie młodzieńcem, nastąpiły rozmowy na temat wstąpienia plemienia na wojenną ścieżkę. Dwudziestu ludzi zaofiarowało się, że pójdzie na wojnę. Chłopiec także chciał pójść, pytał różnych ludzi czy może, lecz wszyscy mu odmawiali. Wtedy powiedział, "Pójdę tak czy owak."
Dwudziestu mężczyzn odeszło a wraz z nimi młodzieniec. Gdy nadeszła noc, mężczyźni rozpalili ogniska i przy każdym po dwóch z nich, rozbiło namioty. Chłopiec rozpalił własne ognisko i samotnie przy nim usiadł. Minęło kilka dni. Jednej nocy chłopiec miał sen: Pojawił się pewien człowiek i powiedział: „Jeśli utrzymacie kierunek marszu, zginiecie jutro w południe. Powiedz przywódcy wyprawy o śnie i poproś go o zmianę kursu”. Szli wtedy na południe. Kiedy chłopiec powiedział wodzowi o swoim śnie, ten rozzłościł się i rzekł do swoich ludzi: „Nie chciałem, by ten chłopaczek szedł za nami, on jest zawadą i tchórzem. Idziemy na spotkanie z wrogiem, dlaczego mielibyśmy zawrócić, nawet jeśli dowiedzieliśmy się, że jest ktoś na naszej drodze?”. Zjedli posiłek i poszli dalej nie zwracając najmniejszej uwagi na sen chłopca. Kiedy słońce było prawie pośrodku nieba, chłopiec, który szedł z tyłu – wszyscy szli po szlaku – zobaczył, że wszyscy wojownicy po kolei zatrzymują się. Gdy podszedł do nich, zobaczył, że patrzą na szlak.
„To jest NYAGWAIHE - powiedział wódz - Starożytny Niedźwiedź, który zabija każdego, kogo zobaczy. I nieważne czy ta osoba odejdzie. On pójdzie za nią i ją w końcu dopadnie”.
Chłopiec wysłuchał go i powiedział: "Chciałbym zobaczyć tego niedźwiedzia. "Ludzie powiedzieli: "Nie, wcale nie chcesz tego zrobić, nikt nie chce oglądać tego strasznego stworzenia." Ale chłopiec nalegał. Wtedy wódz powiedział, "Jeśli chcesz spotkać się z niedźwiedziem, to nie możesz iść z nami. My tu zawracamy, ale ty możesz iść dalej. Lecz gdy go spotkasz i będziesz chciał uciec nie uciekaj w kierunku, w którym my odeszliśmy". Potem próbowali jeszcze go przekonać by odszedł z nimi, ale on nie chciał.
Chłopiec powiesił swój tobołek na rozwidlonej gałęzi drzewa i poszedł dalej. Wkrótce, niedaleko przed sobą, zobaczył coś ogromnego. Kiedy się zbliżył, zobaczył, że to był wielki niedźwiedź, który uniósł swój zad, wciąż pozostając odwróconym plecami do młodzieńca. Chłopiec podkradł się blisko i popatrzył na stworzenie. Niedźwiedź nie miał żadnych włosów na ciele za wyjątkiem końca ogona. Chłopiec wystrzelił w jego kierunku strzałę z łuku. Niedźwiedź odwrócił się i skoczył naprzód w pościgu za Indianinem. Wkrótce zbliżył się tak bardzo, że chłopak czuł na plecach jego oddech. Chłopiec przeskakiwał od drzewa do drzewa, kluczył, biegł naprawdę szybko, ale niedźwiedź był wciąż zaraz za nim. Dobiegł do strumienia, który był głęboki i wąski. Przeskoczył przez niego, niedźwiedź za nim. Chłopiec skoczył ponownie i niedźwiedź skoczył. Chłopiec skakał poprzez strumień wiele razy, niedźwiedź zawsze był tuż za nim. Chłopiec czuł się coraz silniejszy, niedźwiedź był coraz słabszy. By jeszcze bardziej zmęczyć niedźwiedzia chłopiec zatoczył wielki krąg zanim skoczył ponownie. Niedźwiedź był coraz bardziej zmęczony i ciężko wspinał się na brzeg strumienia. Wtedy chłopiec wystrzelił kolejną strzałę, która ugodziła niedźwiedzia pośrodku ciała, między przednimi łapami. Niedźwiedź ciężko wspinał się na brzeg człapiąc od drzewa do drzewa. Nagle zatoczył się i spadł w dół. Podniósł się, walcząc o życie, lecz przewrócił się i zdechł.
Chłopiec wziął trzy włosy z bokobrodów niedźwiedzia i jeden ząb z jego szczęki, wrócił do miejsca gdzie zostawił tobołek, wziął go i poszedł w ślad za pozostałymi dwudziestoma wojownikami. Biegł szybko, dogonił ich i powiedział, "Zabiłem NYAGWAIHE, którego wy się tak baliście". Wojownicy bardzo się zdumieli, ponieważ żaden człowiek nigdy nie próbował zabić NYAGWAIHE. Wtedy powiedzieli, "Jeśli żeś to uczynił to musisz mieć wielką władzę. Pójdźmy i zobaczmy". Podróżowali do zachodu słońca. W końcu doszli do miejsca gdzie leżał olbrzymi, martwy niedźwiedź. Wtedy powiedzieli, "Rozpalimy wielkie ognisko i spalimy ciało, a każdy z nas weźmie trochę prochów i kości aby stworzyć sobie amulet i posiąść cząstkę jego mocy". Ogień zgasł nad ranem, wtedy Indianie rozgrzebali prochy by każdy mógł znaleźć dla siebie trochę kości.
Wódz powiedział, "Musicie być ostrożni podczas zabierania prochów niedźwiedzia. Niech każdy wojownikowi, zanim zabierze jego kość, powie jaki prezent-moc chce od niedźwiedzia otrzymać". Większość z nich zażyczyła sobie być dobrymi myśliwymi i odważnymi wojownikami, jeden z nich zażyczył sobie być szybkim biegaczem. Ząb i bokobrody były odpowiednie do jakiegokolwiek wyboru. Chłopiec nie powiedział innym, że je wziął. Teraz niestety wszyscy wojownicy znowu zmienili o nim zdanie i już nie patrzyli na niego jakby tylko on miał wielką moc.
Grupa podróżowała dalej przez wiele dni, obozując w nocy. Jednej nocy młody człowiek miał sen, w którym usłyszał, "Jutro spotkacie wroga o większej sile niż wasza grupa. Między nimi jest człowiek ogromnej władzy. Jest on dużo większy niż reszta ludzi, tak że łatwo go rozpoznasz. Musisz go pokonać. Kiedy spotkacie nieprzyjaciół, powiedz niech zostawi swój tobołek i zacznijcie walczyć". Młody człowiek nie opowiedział innym swojego snu. Po posiłku, grupa ruszyła dalej. Kiedy słońce było wysoko, zobaczyli przed sobą niedźwiedzia. Niedźwiedź wstał, przeciągnął się i popatrzył na nich. Kiedy podeszli bliżej powiedział, "Spotkaliśmy was wreszcie i dostaniemy to czego chcemy". Potem obrócił się i zniknął. Niedźwiedź był sługą wroga, wysłanym, by wyzwać przeciwników. Wódz powiedział do swoich ludzi, "Nasz wróg jest blisko. Bądźcie odważni, zwyciężymy." Poszli dalej i niedługo ujrzeli wroga. Wrogowie też ich zobaczyli, wydali wojenny okrzyk i wystrzelili z łuków. Młody człowiek powiedział, "Niech każdy z wojowników powiesi swój tobołek na drzewie". Oni powiesili swoje paczki i zaczęli walczyć. Młody człowiek pamiętał sen i szukał dużego wojownika. Kiedy go zobaczył, ujrzał, że wojownik ma amulet zawieszony na szyi, chroniący go przed strzałami. Ten amulet był większy niż amulet, jaki posiadał młodzieniec, lecz amulet młodzieńca był bardziej potężny i młodzieniec był pewien sukcesu. Kamiennoskóry, czyli odważny młodzieniec, od urodzenia posiadał potężny amulet, malutką rękę, którą trzymał w swojej dłoni.
Duży człowiek powiedział, "Dostaniesz to, na co zasługujesz, zabiję cię, Kamiennoskóry". Obaj przeciwnicy bardzo w walce uważali, choć pałali chęcią zabicia przeciwnika. Nie zwracali uwagi na pozostałych wojowników. Walczyli maczugami. W końcu młody człowiek chwycił maczugę swojego przeciwnika, odrzucił ją a wroga powalił. Gdy wrogowie zobaczyli, że ich wódz został pokonany, uciekli. Wielu nieprzyjaciół na czele z ich wodzem zostało zabitych. Ludzie północy złożyli ciała zmarłych na stos i spalili je. Zebrali też długi sznur skalpów. Gdy powrócili do wsi i opowiedzieli, co się wydarzyło, młody człowiek został wybrany na wodza. Choć wszyscy wiedzieli, że jest Kamiennoskórym, uważali, że na niego nie wygląda.
Wkrótce została zorganizowana kolejna wyprawa. Wielu się na nią zgłosiło, lecz wybrano tylko trzydziestu. Poszli na południe, tak jak wcześniej. Trzeciej nocy młody wódz śnił o mężczyźnie, który przyszedł do niego i powiedział "Jutrzejszej nocy, gdy rozbijecie obóz, wróg będzie obozował niedaleko. Dowiecie się nawzajem o swoim istnieniu. [Indianie mieli zwyczaj by nie atakować nocą, należało poczekać do świtu]. Świtem bądźcie gotowi by zaatakować". Następnego ranka, gdy wódz opowiedział innym o swoim śnie, ludzie mu uwierzyli. Tej nocy odkryli nieopodal obóz wroga. Wódz kazał swoim wojownikom być gotowym z brzaskiem dnia.
Gdy tylko wzeszło słońce zaatakowali. Gdy się zbliżyli zobaczyli, że wróg był przygotowany na atak. Wódz powiedział do swoich wojowników "Okrążymy ich. Gdy to uczynimy wzniosę wojenny okrzyk i wtedy niech każdy zakrzyknie i zaatakuje". Wódz widział, że jeden z wrogów był większy od innych. Miał on na szyi amulet chroniący przed strzałami, tej samej wielkości, co jego. Wtedy powiedział do swoich ludzi "Musicie walczyć do ostatka sił. Nie wiem jak to się skończy."
Duży wojownik krzyknął, "To ty jesteś Kamiennoskóry? Zamierzam cię zabić". Gdy natarli na siebie, najpierw walczyli maczugami, potem się mocowali. Wódz pochwycił przeciwnika za rękę i rzucił go na ziemię, lecz tamten natychmiast wstał. Po chwili to duży człowiek chwycił rękę wodza i wykonał rzut. Ten także natychmiast się zerwał. I tak raz jeden raz drugi lądował na ziemi. Gdy tak walczyli, odgłosy bitwy ucichły i stały się odległe. Od czasu do czasu słyszeli krzyki, wielu ludzi zginęło. W końcu wódz złapał przeciwnika za głowę, pociągnął i oderwał ją od reszty ciała. Wtedy moc tego drugiego zniknęła. Młody wódz trzymał oba kawałki ciała z dala od siebie, dopóki duży człowiek nie umarł.
Kiedy walka skończyła się, wódz zobaczył, że piętnastu jego ludzi poległo. Reszta powróciła do wioski i przez długi czas nie było wojen.
Gdy wódz dożył swoich lat powiedział "Starzeję się, i chcę pójść na jeszcze jedną wyprawę, wtedy będę usatysfakcjonowany".
Czterdziestu ludzi zgłosiło się. Poszli na południe, aby walczyć z ludźmi z południa. Pewnej nocy wódz śnił o człowieku, który powiedział, "Przyszedłem ci powiedzieć, że twój wróg jest bardzo potężny, i być może nie będziesz w stanie go pokonać. Jutro, tuż przed południem, sowa zawiśnie w locie nad twoim szlakiem i powie, ‘bądź gotowy, wróg jest blisko.’"
Rano wódz opowiedział innym swój sen. W południe usłyszeli głos sowy. Leciała wzdłuż szlaku, zawisła nad drzewem i powiedziała, "Wróg jest blisko". Wódz powiedział do swoich ludzi, "Bądźcie gotowi! Powieście swoje tobołki na drzewie. Jeśli duży człowiek rzuci mną dwa razy, lepiej uciekajcie". Gdy powiesili swoje rzeczy, usłyszeli okrzyk bojowy wroga. Kiedy byli blisko, ludzie z południa krzyknęli: "Przyszliśmy cię zabić. Zniszczyłeś nasze inne wyprawy, teraz my zniszczymy ciebie."
Wódz i wielki człowiek walczyli maczugami. Potem je odrzucili i zwarli się w uścisku. Walczyli nadal. Nagle wielki człowiek przewrócił wodza. Ten jednak szybko się podniósł i tym razem to on rzucił przeciwnikiem. Lecz tamten równie szybko się poderwał. Gdy wódz po raz drugi został rzucony na ziemię, jego ludzie uciekli na pewną odległość, ale zatrzymali się i spojrzeli w tył. Wódz znowu stał na nogach lecz miał opuszczone ręce a jego głowa była oderwana od reszty ciała i daleko odrzucona. Wielu wojowników uciekło do domu, lecz pięciu ukryło się i obserwowało, co się wydarzy. Wróg podniósł ciało wodza. Wszyscy inni myśleli, że pozostali jego ludzie uciekli. Wódz nie żył. Ludzie w ukryciu widzieli, jak wróg podnosi kończyny i ciało wodza i usłyszeli jak mówi: "Zwołamy radę i złożymy dzięki za pokonanie tego człowieka, który zabił tak wielu naszych ludzi". Utworzyli krąg i umieścili w środku szczątki wodza. Złożyli dzięki odśpiewując pieśń wojenną. Wielki człowiek śpiewając podszedł do stóp wodza. Gdy skończyli śpiewać podszedł do głowy wodza i powiedział, "Zostałeś zabity, teraz zapanuje pokój". Wtedy uderzył maczugą w głowę wodza mówiąc, "Ukarzę cię." Głowa potoczyła się wprost do ciała. Z chwilą, gdy kawałki ciała się połączyły, znów stały się żywym wodzem, który się podniósł, zabił pięciu ludzi i się rozpadł już na zawsze. Ludzie z południa rzekli: "Nasz piosenkarz zrobił błąd, lżąc wodza po jego śmierci i dlatego straciliśmy pięciu ludzi. Lepiej go zabić zanim spowoduje więcej nieszczęść". Odcięli też głowę piosenkarza, zaśpiewali wojenną pieśń, lecz żaden nie wzniósł maczugi czy innej broni. Dziesięciu z czterdziestu ludzi wodza powróciło do domu i powiedzieli, "Przyjaciel, który dotąd nam przewodził, nie żyje. Teraz powinniśmy pozostać w domu".
Od tej pory plemię żyło w pokoju.
Tak to odbyła się bitwa pomiędzy zimą a latem. Lato zwyciężyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz