piątek, 2 września 2011

SKĄD WZIĘŁO SIĘ ZAWINIĄTKO Z BOBROWYM LEKIEM - SARSI


Dawno, dawno temu myśliwy zobaczył w pobliżu jeziora duże stado bizonów. Zostawił więc konia w lesie, a sam schował się w jakimś dole. Kiedy bizony się zbliżyły, zabił jednego z nich, bardzo tłustego. Przewrócił martwe zwierzę na wznak, wypatroszył je, wyciął część mięsa i odłożył je na bok. Odwrócił zdobycz na drugą stronę, wykroił i odłożył dalsze części mięsa, odciął nogi i wyłamał żebra.
        Kiedy tak był zajęty na brzegu jeziora oporządzaniem i ćwiartowaniem bizona, z wody wyszła olbrzymia ryba, z rogiem na głowie, i zaczęła krążyć wokół niego.
        — Nie bój się mnie, synu — powiedziała. — Czy widzisz tę chmurkę wysoko na niebie? To są ptaki piorunów. Chcą mnie upolować, a ponieważ lękają, się ludzi, przyszłam tutaj, abyś mnie obronił.
W chwilę potem ptaki piorunów zniżyły się ku ziemi i przemówiły do myśliwego:
— Odejdź stąd, synu, chcemy zjeść wieloryba. Dlaczego uciekł się pod twoją opiekę?
— Nie zabijajcie go — odparł myśliwy. — Prosił mnie o pomoc.
Na to ptaki odpowiedziały:
— Synu, wieloryb nie ma takiej władzy jak my.
        — Nie wierz im, synu — wtrącił się wieloryb. — Stworzenia żyjące na ziemi są mocniejsze od tych, które mieszkają na niebie. Nie mogą przecież zostać wśród ludzi. Jeżeli mnie im oddasz na pastwę, utoniesz kiedyś w malej kałuży. Ale jeżeli mnie ocalisz, otrzymasz w nagrodę zawiniątko.
— Synu! — odezwały się ptaki. — Jeżeli nam oddasz tę wielką rybę, będziesz miał zawsze w życiu wszystko, czego zapragniesz.
   Myśliwy słuchał uważnie zarówno wieloryba, jak ptaków i zasta­nawiał się nad ich słowami. Wreszcie odparł:
— Lituję się nad wielorybem, ale wam także okażę życzliwość. Darujcie życie wielorybowi i weźcie sobie zamiast niego mięso tłustego bizona, którego upolowałem.
— Przykro nam, ze odbieramy ci to mięso, ale zgadzamy się oszczędzić życie wieloryba, skoro o to prosisz.
        Na chwilę wzbiły się w powietrze i nagle spadły znów na ziemię, by porwać mięso.
Gdy ptaki odleciały do nieba, wieloryb znów przemówił do myśliwego wskazując mu żołądek młodego bizona.
— Zrób woreczek według tego wzoru. Napełnij go tak, jak ci polecę. Za to, ze mnie uratowałeś od śmierci, będę ci pomagał do końca twoich dni.
Myśliwy odprowadził wieloryba do jeziora. Przed zanurzeniem się w wodzie wieloryb rzekł:
— Odtąd wrzucaj zawsze do jeziora cos na ofiarę dla mnie. Wracaj teraz do domu i sporządź zawiniątko. Włóż do niego po jednej skórze każdego gatunku żyjących na świecie stworzeń. Dosyp trochę tytoniu i trzymaj zawsze w woreczku garść jagód dla mnie na pokarm. Po wewnętrznej stronie ozdobisz worek moim wizerunkiem, a po zewnętrznej — wizerunkiem ptaków pioruna. Nie zapomnij żad­nego z moich poleceń i nigdy nie odstępuj zawiniątka innemu plemieniu.
Wieloryb, zanim odpłynął, zaśpiewał jeszcze dla niego pieśń bobra.
Myśliwy zrobił więc bobrowe zawiniątko według wskazówek wieloryba, a przed śmiercią przekazał je innemu mężczyźnie ze swojego plemienia. Tym sposobem przekazywali je odtąd Indianie Sarsi z pokolenia na pokolenie.