wtorek, 1 kwietnia 2014

opowieść Białego Niedźwiedzia



Biały Niedźwiedź, jeden z najważniejszych Indian Hopi, którzy mieszkają w rezerwacie w stanie Arizona, jest mądrym, osiemdziesięcioletnim starcem, należącym do szczepu Kojotów i będący członkiem sądu plemiennego Indian Hopi. Poniżej jego opowieść.
Przed rozpoczęciem relacji Biały Niedźwiedź zapewnił, że nadszedł czas opowiedzieć, kim są Indianie Hopi i dlaczego osiedlili się tu, gdzie żyją po dziś dzień:
Kiedy będę ci opowiadał naszą historię, musisz pomyśleć o tym, że czas nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia. Dziś czas jest czymś ważnym, czas wszystko komplikuje, czas staje się przeszkodą. Ale w historii mojego ludu czas nie był istotny, był równie mało ważny jak dla samych stwórców."
Podobnie jak podania Majów i Azteków, także historia Indian Hopi wymienia cztery epoki. Czasy, w jakich żyjemy obecnie, to epoka czwarta. Przed tysiącami lat przodkowie Indian Hopi mieszkali na kontynencie w rejonie Oceanu Spokojnego, kontynent ów zwał się Kasskara. Potem wybuchła międzykontynentalna wojna. W tej epoce Kásskara zaczęła pogrążać się w oceanie, nie był to jednak – tak jak w Biblii czterdziestodniowy potop, lecz zapadanie się kontynentu. W końcu nad wodę wystawały tylko najwyżej położone części lądu – dziś jest to kilka wysp mórz południowych. Indianie Hopi zostali zmuszeni do odwrotu. W ucieczce pomagali im Kaczynowie. Biały Niedźwiedź wyjaśnia, że słowo „Kaczynowie" znaczy tyle co „dostojni i poważani wtajemniczeni", elita, z którą jego lud miał zawsze kontakt. Kaczynowie, którzy co pewien czas odwiedzali Ziemię, byli istotami cielesnymi, pochodzącymi z planety Toonaotekha oddalonej od Układu Słonecznego.
KaczinaKaczynowie znali trzy kategorie wtajemniczonych – byli to twórcy, nauczyciele i strażnicy praw. Hopi twierdzą, że także Kaczynowie-twórcy produkowali w tajemniczy sposób różnych ludzi.
Mistyka takich narodzin jest dla Białego Niedźwiedzia jasna: „Choć zabrzmi to dziwnie, nigdy nie dochodziło do obcowania, nie było stosunków płciowych, lecz wybrane kobiety zachodziły w ciążę." To samo stwierdzenie znajdujemy w PopoI Vuh. Pierwsi ludzie zostali poczęci „bez udziału ojca. [...] Jedynie mocą nadprzyrodzoną, za sprawą czarów zostali stworzeni i utworzeni [..]". W PopoI Vuh możemy również znaleźć informację, że pośród stworzonych byli mężowie, których mądrość była wielka. Biały Niedźwiedź nie czytał wprawdzie PopoI Vuh, ale wie z legend Indian Hopi: „Istnieli cudowni, potężni mężowie, gotowi zawsze do niesienia pomocy, nigdy zaś do niszczenia".
Biały Niedźwiedź opowiada, jak Kaczynowie pomagali jego ludowi w exodusie. Zastosowano trzy metody ewakuacji. Na „latających tarczach", czyli niebiańskich pojazdach bogów, wywieziono z niebez­piecznej strefy elity społeczne, które miały przygotować nowy kraj Amerykę Południową – na przyjęcie kolejnych fal emigrantów. Do transportu masowego używano "wielkich ptaków" oraz statków, łodzi i kanu najróżniejszej wielkości.
Biały Niedźwiedź nie potrafi niestety na podstawie legend opisać, jak z technicznego punktu widzenia wyglądały „latające tarcze", twierdzi tylko, że kształtem przypominały podobno połówkę dyni. Niepojęte pojazdy niebieskie, o których mówi legenda, było widać świadczą o tym rysunki naskalne w Oraibi, najstarszej osadzie Indian Hopi w Arizonie. Jeden z nich ukazuje kobietę siedzącą w środku tarczy, której brzegi są wygięte ku górze – pod spodem wyryto pierzastą strzałę. Biały Niedźwiedź tłumaczy, że strzała symbolizuje „latanie" i „prędkość".
Biały Niedźwiedź opowiada, że kolejną grupę mieszkańców Kasskary ewakuowano „na grzbietach wielkich ptaków”.
Trzecia, najliczniejsza grupa uciekinierów z Kasskary dotarła do Ameryki Południowej na statkach i niewielkich łodziach. I w tej masowej ewakuacji brali udział bogowie. Kaczynowie, prowadzili konwój statków i łodzi od wyspy do wyspy, nie pozwalając mu zboczyć z kursu.
Po przybyciu osiedleńców na miejsce rozpoczął się dla nich kolejny etap historii. Indianie mnożyli się, rozwijali interesy plemienne, dzielili się na szczepy. Niektóre grupy w trakcie wędrówki trwającej kilka tysięcy lat przeszły z południa na północ. Wśród nich znalazły się również szczepy Niedźwiedzi i Kojotów. Do tych ostatnich należy Biały Niedźwiedź. Czy więc Indianie Hopi mogą się powoływać na to, że są ogniwem łączącym teraźniejszość z przeszłością, liczącą sobie wiele tysięcy lat? Biały Niedźwiedź zakreśla granice takich możliwości:
„Nie wszyscy ludzie, którzy przybyli do czwartego świata i zamiesz­kali w Taotoóma, byli Indianami Hopi. Powiedzmy raczej, że wśród tych ludzi znajdowali się nasi przodkowie. Spośród wielu, którzy przybyli do Ameryki Południowej, mianem Hopi określano tylko tych, którzy dotarli w końcu do Oraibi, a mianem tym określono ich dopiero, kiedy zostali tam przyjęci."
W łonie wielkiego ludu Hopi powstawały nowe plemiona, które się potem dzieliły. Plemiona te osiedlały się w wysokich górach i w pusz­czach, wśród nich znaleźli się przodkowie Majów, Inków i Azteków. Świadczy o tym niezbicie fakt, że z tymi legendami pokrywają się w treści inne przekazy, na przykład staroindiańskie rysunki naskalne.
Biały Niedźwiedź opowiada o mieście Palátquapi („Czerwona Zie­mia"), które jego przodkowie wznieśli w Ameryce Środkowej – było ono uważane za centrum nauki. Żaden Hopi „nigdy nie zapomni Palátquapi", nieważne, do jakiego należy szczepu, owo miasto bowiem wryło im się bardzo głęboko w pamięć. W Palátquapi stał trzypiętrowy budynek służący wyłącznie nauce. Budowano go stopniowo, każdy kolejny poziom odpowiadał wyższemu poziomowi wiedzy: im wyżej wznosiła się świątynia nauki, tym mniej Indian mogło tam dotrzeć.
Na parterze młodzi Indianie uczyli się historii swojego ludu, na pierwszym piętrze wykładano nauki przyrodnicze – łącznie z budową pierwiastków (chemia!). Rozwijano intelekt, rozbudzano umiejętność obserwacji, ugruntowywano umiejętność rozumienia harmonii wszelkich form życia w przyrodzie. Biały Niedźwiedź:
„Dlatego Indianie Hopi śpiewają podczas swoich uroczystości obrzędowych pieśni wychwalające przyrodę, która nas otacza, wy­chwalające wszystkie żywioły. Robią to na cześć wielkiej potęgi boskiej istoty."
Jeszcze wyżej, na trzecim piętrze, gdzie nauka była znacznie trudniejsza, a liczba studentów mniejsza, wykładano astronomię. Biały Niedźwiedź:
„Nauka zawierała informacje o szczegółach budowy Układu Słonecz­nego. Wiedziano, że Ziemia jest okrągła, że na powierzchni Marsa leży drobniutki piasek, że na Wenus, Marsie i Jowiszu nie istnieje życie."
Biały Niedźwiedź stwierdza, że wykłady prowadzili Kaczynowie.
Biały Niedźwiedź opowiada, że Indianie żyli w Palátquapi setki lat – dopóki eksplozja demograficzna nie zmusiła ich do szukania nowych siedlisk. Spowodowało to rozluźnienie więzi z Palátquapi, bo nowe wspólnoty chciały się uniezależnić od centrum. Kaczynowie opuścili miasto, ich czysta nauka ulegała rozwadnianiu tym bardziej, im bardziej Indianie zapominali o tych, którzy pomogli im osiągnąć tak wysoki stopień kultury. Mieszkańcy Palátquapi tworzyli sobie nowych bogów i bożków – doprowadziło to w końcu do straszliwych walk bratobój­czych. Wrogie sobie plemiona respektowały wprawdzie świątynie i piramidy dawnych bogów, ale obrzędy religijne traciły coraz bardziej tradycyjne formy, co sprawiło, że porzucano dawne ośrodki kultowe.
W ten właśnie sposób opustoszała stolica szczepu Łuków, miasto Tikal, gdzie prace wykopaliskowe doprowadziły ostatnio do odkrycia śladów istnienia osadnictwa preklasycznego. Wyludniły się też ulice i świątynie Palátquapi – dziś nazywanego Palenque.
Indianie pragnący żyć w zgodzie z naturą i prawami Kosmosu zakładali nowe osiedla. Pod znakiem pierzastego węża Jukatan stał się dominującym obszarem zamieszkanym przez szczep Wężów. Szczepy Niedźwiedzi i Kojotów osiedliły się bardziej na północ – mieszkają tam do dziś, o ile nie wymordowały ich lub nie wypędziły blade twarze. W Roteville, wsi Indian Hopi w Arizonie, odprawia się co roku w lutym „obrzęd pierzastego węża".

http://wigwam02.republika.pl/Wigwam33/bialynie.html