poniedziałek, 12 maja 2014

VINE DELORIA _ cyty

- o Indianach i naukowcach:
Indianie przez całe stulecie walczyli o wyłonienie się spod brzemienia antropologicznych definicji, które z indiańskich społeczności czyniły często zwykłe laboratoria eksperymentów politycznych i społecznych. Naukowcy często krytykują zażarcie tych indiańskich adwokatów, którzy kwestionują te eksperymenty i wyrażają własne poglądy, ścierające się z akceptowaną ortodoksją i wygodnymi interpretacjami naukowców na temat ludów plemiennych. W rzeczywistości, niektórzy badacze stają się w pewnym sensie rywalami Indian wierząc, że jeśli badali jakieś plemię, to wiedzą o nim więcej, niż którykolwiek z jego członków. Niedawne ograniczenia nałożone na badania antropologiczne oraz uchwalenie ustawy o repatriacji szczątków ograniczyło ostatecznie stopień eksploatacji Indian przez naukowców, ale z pewnością jej nie wyeliminowało.

- o pochodzeniu człowieka:
Mająca pretensje do uczciwości “nauka” powinna porzucić swe pretensje do posiadania absolutnej wiedzy na temat początków człowieka i zacząć poszukiwać innych sposobów wyjaśnienia, które mogłyby obejmować tradycje i wspomnienia ludów nie-zachodnich.
Problem początków człowieka jest niezwykle ważny dla tubylców Ameryki Północnej nie tylko ze względu na ewentualny związek czerwonej rasy z innymi gałęziami gatunku ludzkiego, ale też z uwagi na możliwość dostarczenia jasnego i sensownego obrazu tego, jak powstał nasz gatunek. Problem polega przede wszystkim na tym, że na Półkuli Zachodniej nie odkryto żadnych pozostałości szkieletu Neandertalczyka. I nie znaleziono żadnych śladów innych dawnych stworzeń. Ponieważ amerykańscy antropologowie i archeologowie wyznają przestarzałą interpretację dziejów człowieka, która uznaje Neandertalczyka za poprzednika Człowieka z Cro-Magnon, to musi to oznaczać, że Indianie są na tej półkuli niedawnymi przybyszami i musieli czekać (przynajmniej zdaniem naukowców), aż Neandertalczyk przekształci się w Człowieka z Cro-Magnon a potem – na stosowną epokę lodowcową, by kontynent północnoamerykański mógł połączyć się z Azją.

- o grzechach środowiska akademickiego:
Często czytamy gazetowe opisy nowych teorii naukowych. Zbyt często nauczono nas wierzyć, że nowe odkrycia są udowodnionymi faktami a nie spekulatywnymi przypuszczeniami w dziedzinie zdominowanej już przez ortodoksyjne doktryny. Dość często opisy gazetowe zawierają zwrot “większość badaczy zgadza się” mający przekonać przeciętnego człowieka, że setki naukowców szczerze i z oddaniem zbadały problem, osiągnęły konsensus i wierzą, że teoria jest wiarygodna.
Nic dalszego od rzeczywistości. Jest bardzo prawdopodobne, że garstka ludzi przeczytała naukowy artykuł lub usłyszała o nim, a ponieważ napisał go “odpowiedzialny naukowiec” - nie odważyła się go skrytykować. Ale przed kim odpowiada odpowiedzialny naukowiec? Nie przed opinią publiczną, nie przed nauką, historią, czy antropologią, lecz przed grupką podobnie usytuowanych ludzi, którzy będą wydawać opinie na temat finansowania jego badań, przyznawać nagrody cenione w każdej dyscyplinie i pisać listy wychwalające jego postępy. Jeśli “naukowiec” nie mówi o swojej konkretnej dziedzinie, to bardzo możliwe, że na dany temat wie nie więcej, niż każdy przeciętnie oczytany śmiertelnik.
Ponieważ jest możliwe, że jakaś prestiżowa osobistość zdominuje dziedzinę badaną przez strachliwych ludzików usiłujących bronić swojego statusu, to niektóre obszary “nauki” od dziesięcioleci nie notują postępu a niektóre doktryny naukowe nie mają żadnych innych korzeni, poza tradycyjnym miejscem w intelektualnej strukturze dyscypliny. Od ponad stu lat naukowcy określali nieznane zachowania zwierząt jako “instynkt”, co oznaczało tylko tyle, że nie znali procesów reakcji. I instynkt był uzasadnioną naukowo odpowiedzią na tę ważną kwestię. Podobnie “ewolucja” służy za przykrywkę licznych grzechów akademickich.

- o wiarygodności indiańskich opowieści
Wierzę, że Indianie byli tu “od początku” i zachowali wspomnienie traumatycznych katastrof kontynentalnych i planetarnych, zapamiętując informacje w postaci opowieści świadomie skonstruowanych tak, by jednocześnie przechowywać i zabawiać. Kiedy odwiedzisz jakiegoś starca, to często możesz usłyszeć opowieści o Kojocie, Iktomi czy Napi, które przedstawiane są w taki sposób, by nie tylko cię poinformować, ale i sprawdzić. Ale jeżeli starzec uzna, że jesteś poważny, lub że już wiesz coś o ukrytej wiedzy, to pochyli głowę na chwilę, odetchnie głębiej i zacznie opowiadać ci to, czego jego lud uczył od tysięcy lat, przedstawiając tak wiernie jak to tylko możliwe dosłowny opis wydarzenia. Ten typ informacji nie jest powszechnie dostępny dla badaczy, którzy dostali stypendium na wakacyjne badania i zamęczają ludzi pytaniami o to co wiedzą. A to, że jakaś konkretna opowieść nie ujrzała światła dziennego przed dziesiątkami lat w pracy jakiegoś zachodniego badacza nie powinno dyskredytować jej prawdziwości.