Legenda Abenaki
Była raz Malicete, indiańska wieś na brzegu jeziora na ziemi Wabanaki. W tej wsi żyły trzy siostry. Dwie starsze to, Oona i Abit, były śliczne i dumne, ale najmłodsza, zwana Oochigeas, była nieśmiała i prostoduszna. Wycierpiała dużo od samolubnych sióstr, ale pomimo upokorzeń nie nosiła do nich urazy. Ponieważ dziewczyny nie miały rodziców, otrzymywały mięso od myśliwych plemienia w zamian za wyroby ceramiczne. Jako, że świetnie sobie w tym radziły, szybko stały się najlepszymi twórcami ceramiki we wsi. A oto jak ją wykonywały. Oona, najstarsza, tkała kosz z gałązek jesionu, potem Abit wykładała go mokrą gliną. Na końcu, najmłodsza z dziewczyn, wypalała glinę w ogniu. Ponieważ glina powoli się wypalała, a wiatr często dmuchał żarem w twarz Oochigeas, z czasem jej włosy blisko głowy zostały osmalone a twarz ogorzała. I właśnie dlatego jej siostry kpiły z niej nazywając ją Oochigeas, co znaczyło "mała dziewczynka pokryta bliznami." Ponieważ Glooscap, Wielki Wódz znał wszystkich swoich ludzi, widział niedolę Oochigeas i żałował jej. Groźnie patrzył na okrucieństwo jej sióstr, jednak nie zrobił niczego by jej pomóc. I to było coś, czego jego służący, Marten, nie mógłby zrozumieć.
"Mój starszy bracie", powiedział Marten, "chociaż jest ona prosta, jej serce jest prawe. Może mógłbyś jej pomóc?"
"Jeszcze zobaczymy," powiedział Wielki Wódz w swej mądrości pokiwał głową. "Oochigeas musi wpierw sama sobie pomóc. Dobroć jest wielką cnotą, ale odwaga jest najważniejszą regułą mego ludu."
Tymczasem po drugiej stronie jeziora, odległej od z wsi, żył młody Indianin zwany Team. Posiadał on cudowną zdolność, mianowicie mógł stawać się niewidoczny. Dla innych był jak szelest liści w lesie, westchnienie wiatru w wierzchołkach drzewa, czy oddech powietrza na niebie. Jego imię oznaczało "łoś" i łoś był jego totemem, albo inaczej talizmanem, który dawał mu tą moc. Mając tę magiczną potęgę, Team nie potrzebował ani łuku ani strzał. Mógł po prostu iść i nie będąc ani widzianym, ani słyszanym, polować gołymi rękami. Pewnego dnia, siostra Teama zjawiła się we wsi.
"Mój brat jest zmęczony samotnym życiem," powiedziała ludziom. "Team poślubi pierwszą dziewczynę, która go ujrzy."
I choć nikt nigdy niw widział Teama, i nikt nie wiedział, czy jest on wysoki czy niski, gruby czy chudy, zwyczajny czy przystojny, to jednak wiedzieli o jego magicznej mocy i jego wielkich sukcesach w polowaniu. Dla Indian, którzy żyją z polowania, ktoś odważny, kto może mieć ile chce mięsa w swojej chacie, kiedy tylko zechce, był pełen podziwu. Był swego rodzaju księciem. I nic dziwnego, że każda panna we wsi zapragnęła stać się panną młodą Niewidzialnego Młodzieńca. Wszystkie niezamężne panienki chciały spróbować szczęścia, i jedna za drugą, odwiedzały chatę po drugiej stronie jeziora. I jedna za drugą wracały rozczarowane. W końcu pozostały tylko trzy siostry.
"Teraz moja kolej," powiedziała Oona. "Jestem pewna, że to ja go zobaczę."
"Może i tak!" fuknęła Abit. "Ale ja tak samo jak ty mogę go ujrzeć, czemu więc miałabyś iść pierwsza?"
"Jestem najstarsza!"
"Jestem pewna, że Team wolałby młodszą kobietę!". Dwie siostry wściekały się na siebie.
"Nie myśl, że ci pozwolę iść samej," oświadczył Oona gniewnie.
"Pójdziemy więc razem," powiedział Abit.
I tak też zrobiły. Ubrały się w najpiękniejsze stroje i ruszyły przez jezioro do chaty. Siostra Teama przywitała je uprzejmie i zaprowadziła do wigwamu by odpoczęły po podróży. Gdy nadszedł czas powrotu jej brata, zaprowadziła siostry nad brzeg.
"Czy widzicie mojego brata?" spytała. Obie dziewczyny przyglądały się niecierpliwie jezioru. Widziały nadpływające kanu, ale chociaż szybko płynęły po wodzie, to okazało się być puste! Nie widziały żadnych wioseł, ponieważ cokolwiek Team nosił lub używał, także stawało się niewidoczne.
Abit pomyślała sobie, że będzie udawać, a jej siostra i siostra Teama nigdy się nie zorientują. "Widzę go!" zapłakała. I Oona, nie chciała być gorsza i też krzyknęła, "Tak! Też go widzę!" Siostra Teama wiedziała, że co najmniej jedna z dziewczyn kłamała, ponieważ tylko jedna panna mogła zobaczyć jej brata i byłaby to jego przyszła panna młoda.
"Z czego zrobione są ramiączko jego bluzy?" spytała. Obie dziewczyny zastanowiły się chwilę. Wiedziały, że, Indianie używali garbowanej skóry lub łozinowych witek do wykonania ramiączek.
"Z pasków garbowanej skóry ", zgadywała Abit.
"Nie z łozinowych witek!" płakał Oona.
Siostra Teama zorientowała się, że żadna z sióstr nie zobaczyła jej brata i postanowiła ukarać je za ich nieuczciwość.
"Bardzo dobrze", powiedziała cicho. "Chodźcie do wigwamu i pomóżcie mi przygotowywać kolację dla mojego brata."
Dziewczyny zaniepokoiły się, bo nie wiedziały, która z nich dała poprawną odpowiedź, ale poszły za siostrę Teama by pomóc jej przygotować posiłek. Każda spodziewała się, że zobaczy Teama kiedy przyjdzie. Kiedy wszystko było gotowe, siostra Teama ostrzegła dziewczyny by nie siadały na miejscu jej brata ale pozostały na jej stronie ogniska. Wtedy, patrząc w górę, pozdrowiła brata, ale dziewczyny nie widziały go.
"Weź od mojego brata mięso", powiedziała do Abit, która rozglądała się skonsternowana. Gdy mięso było na ramieniu Teama, to było niewidoczne. Nagle, wielki kawał dziczyzny spadł z nikąd na palce Abit. Abit wrzasnęła i wybiegła z chaty krzycząc z bólu i strachu. Teraz siostra Teama kazała Oona, by wzięła mokre mokasyny jej brata i położyć koło ognia aby przeschły. Oczywiście Oona nie mogła tego uczynić. Para mokrych mokasynów przyleciała nagle żeglując w powietrzu i uderzyła ją w twarz. Wtedy Oona uciekła płacząc.
"Moja panna młoda jeszcze długo się nie zjawi," westchnął Team. "A te dziewczyny świetnie wyglądały."
"Cierpliwości, bracie. Musisz poślubić kogoś, kto jest odważny i prawdomówny, jak również śliczny a taki ktoś jeszcze nie przyszedł."
Abit i Oona wróciły do domu, by dać upust wściekłości i złośliwości na biednej Oochigeas. Aby uciec przed ich okrucieństwem, Oochigeas czmychnęła do lasu by tam, w odosobnionym miejscu, złagodzić ból jej serca łzami. Gdy przestała płakać, a jej duch uspokoiła się dzięki spokojowi lasu, Oochigeas zaczęła myśleć. Teraz, gdy jej siostry zawiodły, ona była jedyną dziewczyną we wsi, która nie spróbowała jeszcze zobaczyć Niewidzialnego Młodzieńca. Ale jeśli jej piękne siostry zawiodły, jaką szansę miała ona, biedna i przeciętna? Wielki myśliwy taki jak Team nie chciałby dziewczyny z bliznami za narzeczoną. Wszystko jedno, nadzieja wstąpiła w jej piersi. Jej serce zaczęło szybko łomotać na myśl o pójściu do chaty Teama. Nie miała żadnego pięknego ubrania, które mogłaby założyć. Jej siostry mogłyby spróbować zatrzymać ją. Ludzie śmialiby się. Jednak zebrała w sobie odwagę.
Oochigeas zebrała kawałki kory brzozowej i wycięła z nich suknię, czapkę i spodnie i zszyła razem z pomocą trawy. Odzież była sztywna i niezgrabna i trzeszczała przy każdym ruchu, ale nie przejmowała się tym. Potem poszła do domu i znalazła parę niepotrzebnych mokasynów Oona. Były o wiele za duże na jej małe stopy i musiała zawiązać je wysoko ponad kostkami nóg. Wyglądała naprawdę dziwnie, a jej siostry gapiły się na nią w zdumieniu.
"Dokąd idziesz w tym śmiesznym ubraniu?" spytała Oona.
"Idę do chaty Teama," odpowiedział Oochigeas.
"Co?! Ty głupia dziewczyno! Wracaj!"
"Och, pozwól jej iść," powiedziała Abit. "Pozwólmy ludziom ją zobaczyć a wkrótce wróci cała we łzach."
Droga Oochigeas biegła przez wieś i wszyscy krzyczeli i drwili w niej. "Wstyd, wstyd!", "Brzydula!" "Zobaczcie jak jej wypalone włosy sterczą spod czapki!" "Dlaczego ona nosi korę brzozy zamiast skór?" "Wróć, Oochigeas. Dokąd idziesz? Chcesz zobaczyć Teama?" I śmiali się tak mocno, że aż tarzali się po ziemi. Ale, chociaż jej serce płonęło ze wstydu, Oochigeas udawała, że nic nie usłyszy i szła dalej z głową wysoko uniesioną, dopóki nie była poza zasięgiem ich wzroku. Wtedy śpiesznie poszła przez las wzdłuż brzegu jeziora, nie myśląc co ją czeka. Niewątpliwie siostra Teama także ją wyśmieje. Jednak poszła dalej i w końcu doszła do chaty, gdzie zobaczyła siostrę Teama stojącą przy drzwiach.
"Przyszłam," powiedziała Oochigeas z trudem łapiąc oddech, "Przyszłam - zobaczyć Teama - jeśli mogę." I spojrzała błagalnie na siostrę Teama. "Wejdź i odpocznij", powiedziała siostra Teama delikatnie i Oochigeas prawie zapłakała na tą niespodziewaną dobroć, ale zdołała zachować godność, i tak doczekały zachodu słońca. Wtedy siostra Teama zaprowadziła ją nad jeziora.
"Czy widzisz mojego brata?" spytała. Oochigeas spojrzała i zobaczyła puste kanu. Usłyszała jak zanurzają się wiosła a woda rozbija się o burty, ale, chociaż przyglądała się z uwagą, nic więcej nie widziała. Szepnęła z niespokojnym sercem, "Nie, nie widzę go."
"Spójrz jeszcze raz", zachęcała siostra Teama, z litości, że dziewczyna dotychczas była prawdomówna. Oochigeas przyjrzała się jeszcze raz kanu i nagle wysapała.
"Och! Tak! Teraz go widzę!"
"Jeśli go widzisz," powiedziała siostra Teama szybko, "To z czego jest zrobione jego ramiączko?"
"Dlaczego jest ono zrobione z tęczy," zdumiała się Oochigeas i siostra Teama wiedziała, że jej brat znalazł swoją pannę młodą. Zaprowadziła dziewczynę z powrotem do wigwamu i zdjęła z niej jej brzydkie ubranie, wykąpała ją i ubrała ją w skóry łani, potem dała jej grzebień, by uczesała włosy.
"Niestety," pomyślała Oochigeas, "Mam tak niewiele włosów do czesania," ale gdy przeciągnęła grzebieniem po włosach, ujrzała ze zdumieniem, że te nagle odrosły i stały się długie i grube. Ponadto, blizny zniknęły z jej twarzy. Była piękna!
Wtedy przyszedł przystojny Team, śmiejąc się i krzycząc, "W końcu cię znalazłem, moją śliczną pannę młodą." I zaprowadził ją do miejsca w wigwamie przeznaczonego dla żony. I od tego dnia, Oochigeas, Team i siostra Teama, zamieszkali razem z dala od jej starego domu, w pokoju i szczęściu.
Dużo dalej, nad Blomidon, Glooscap popatrzał na Martena z mądrym uśmiechem. On cały czas wiedział, że Oochigeas była odważna pomimo jej łagodności i ta odwaga sprawiła, że to wszystkie stało się możliwe. Tak to było...