czwartek, 28 lutego 2013

Legenda fletu


No więc znacie nasze flety, słyszeliście ich brzmienie i widzieliście jak pięknie są zrobione. Ten nasz flet, siyotanka, stworzony jest tylko do jednego rodzaju muzyki, do muzyki miłosnej. W dawnych czasach mężczyźni siadali w samotności, często ukryci, niezauważalni za drzewem w ciemnościach nocy. Wymyślali swoje własne, specyficzne melodie, wabiące pieśni.

My Indianie jesteśmy nieśmiali. Nawet jeśli był wojownikiem, który zaliczył już odważny wyczyn na wyprawie wojennej, młody mężczyzna rzadko znajdował w sobie tyle odwagi, by porozmawiać z ładną dziewczyną (wichinchala), z dziewczyną, w której był zakochany. Nie było też miejsca w wiosce, gdzie młodzi mogliby się złapać za ręce, nawet gdyby trzymanie się za ręce, było jednym z naszych zwyczajów, którym z resztą wcale nie było. Poza wioską, w wysokiej trawie mógł cię pogonić bizon, rozszarpać grizzly, albo oskalpować Paunis, ewentualnie mogłeś też pobiec do Mila Hanska, Długich Noży, czyli Kawalerii Stanów Zjednoczonych. Jedyną okazją do spotkania twej wichinchala, było czekać na nią o świcie, gdy kobiety szły nad rzekę ze swymi skórzanymi torbami po wodę. Kiedy więc ta dziewczyna, którą miałeś na oku, nareszcie podeszła do ujęcia wody, ty wyglądałeś na nią zza jakiegoś krzaka i stałeś tam tak, by mogła cię dostrzec. No i to było wszystko, co mogłeś zrobić, by okazać jej swoje zainteresowanie, stać tam, uśmiechać się, przyglądać się swoim mokasynom, może drapać się w ucho. Wichinchala też nie mogła dużo, poza zaczerwienieniem się, chichotem, może rzuceniem w ciebie dziką rzepą. Jeśli cię lubiła, jedynym sposobem, by ci o tym dać znać było dla niej, nie spieszyć się przy napełnianiu torby i w tym czasie parę razy rzucić na ciebie okiem przez ramię. Więc flety robiły za całe gadanie.

W nocy, leżąc na swej skórze z bizona, w rodzinnym tipi, dziewczyna słyszała smutne, zawodzące dźwięki siyotanka. Ze sposobu, w jaki melodia była grana, domyślała się że to jej ukochany, który czeka gdzieś tam, na zewnątrz. A jeśli Lek Łosia działał na nich bardzo silnie, możliwe że wymknęła by się cicho by podążyć za tym dźwiękiem i spotkać się z jego autorem bez wzbudzania czyichkolwiek podejrzeń.

Flet zawsze robiono z cedru. jego kształt ma przypominać długą szyję i głowę ptaka z otwartym dziobem. Dźwięk wypływa z dzioba i stąd też płynie legenda o tym, jak Lakoci poznali flet.

Kiedyś, wiele pokoleń wstecz, ludzie mieli bębny, grzechotki z tykwy i burczybasy, ale nie było fletów. W tych to czasach młody mężczyzna wyszedł na polowanie. Było już mało mięsa i ludzie w obozie byli głodni. Znalazł tropy łosia i podążał nimi przez długi czas. Łoś jednak, mądry i szybki, jest tym, który posiada miłosne zaklęcie. Kiedy człowiek zdobędzie Lek Łosia, dziewczyna którą kocha, nie potrafi się oprzeć chęci przebywania z nim. Ale ten młody mężczyzna nie miał takiego leku. Po wielu godzinach, w końcu dostrzegł swoją zwierzynę. Był dobry w strzelaniu z łuku, a łuk też miał nowy i dobry, a kołczan pełen strzał. łosiowi jednak zawsze udawało się pozostać tuż za ich zasięgiem i wodzić go tu i tam. Młody mężczyzna tak był zajęty podążaniem za nim, że nawet nie zauważył gdzie się znajduje. Kiedy zapadła noc, okazało się, że jest w środku potężnego lasu. Ślady zniknęły, łoś też, a w dodatku noc była bezksiężycowa. Zrozumiał, że się zgubił, i że było zbyt ciemno by szukać drogi. Na szczęście natknął się na strumyk z czystą i chłodną wodą. Był do tego dostatecznie przezorny, by wziąć ze sobą torbę pemmikanu, suszonego mięsa z jagodami i łojem, pożywnego pokarmu, który pozwalał człowiekowi iść przez kilka dni. Kiedy najadł się i napił, owinął się w swą futrzaną skórę, oparł plecami o drzewo i próbował odpocząć. Ale nie mógł spać, bo las pełen był dziwnych dźwięków: krzyków nocnych zwierząt, pohukiwania sów, skrzypienia drzew i szumu wiatru. Zdawało mu się, że słyszy to wszystko po raz pierwszy. Nagle jednak rozległ się zupełnie nowy dźwięk, jakiego ani on, ani nikt inny nigdy przedtem nie słyszał. Był żałosny i przypominał ducha. Mężczyzna wystraszył się, więc owinął się ciaśniej w skórę i sięgnął dłonią po łuk, by sprawdzić czy jest dobrze naciągnięty. Z drugiej strony jednak dźwięk przypominał mu piosenkę. Smutną, lecz piękną, pełną miłości, nadziei i tęsknoty. A potem, nim się zorientował, zasnął. Śnił o ptaku zwanym wagnuka, czerwonogłowym dzięciole, który pojawił się przed nim i śpiewał tę dziwnie piękną pieśń. I dzięcioł powiedział mu: "Chodź za mną, to cię nauczę".

Kiedy myśliwy się obudził, słońce było już wysoko. Na gałęzi drzewa, pod którym leżał ujrzał dzięcioła. Ptak przeleciał na inne drzewo i jeszcze na inne, ale nigdy zbyt daleko, oglądając się cały czas na mężczyznę, jakby chciał powiedzieć: "No chodź!". I wtedy jeszcze raz usłyszał tę cudną pieśń i jego serce zapragnęło odszukać tego, kto ją śpiewa. Lecąc w kierunku dźwięku i prowadząc myśliwego, ptak przemykał między drzewami, a jego czerwona czapeczka sprawiała, że łatwo mu było za nim podążać. Na koniec usiadł na drzewie cedrowym i zaczął z całej siły walić w jedną z gałęzi, co przypominało odgłos szybkich uderzeń w mały bębenek. Nagle powiał wiatr i mężczyzna znów usłyszał ten prześliczny dźwięk, tuż nad sobą. Potem odkrył, że muzyka dochodzi z martwej gałęzi, w którą stukał dzięcioł. Zauważył też, że to wiatr powoduje ten dźwięk, kiedy przeciska się przez otwór zrobiony przez ptaka. "Kola, przyjacielu!" rzekł myśliwy, "pozwól mi wziąć tę gałązkę do domu, ty możesz sobie zrobić drugą". Zabrał więc ów kawałek drewna, podziurawiony przez dzięcioła, o długości mniej więcej jego przedramienia. Wrócił do wioski nie przynosząc mięsa, ale szczęśliwy. W swym tipi próbował sprawić, by gałązka śpiewała dla niego. Dmuchał na nią, machał nią w kółko, ale żaden dźwięk się z niej nie wydobył. Bardzo go to zasmuciło, o chciał znowu usłyszeć ten piękny dźwięk. Oczyścił się więc w szałasie potu i wspiął na szczyt samotnego wzgórza. Tam, spoczywając plecami do wielkiej skały, pościł przez cztery dni i noce, poszukując wizji, w której ktoś by mu wyjawił, jak sprawić by gałązka śpiewała. W środku czwartej nocy wagnuka, ptak w czerwonej czapeczce pojawił się w końcu i powiedział: "Obserwuj mnie!". Przybrał postać mężczyzny i pokazał myśliwemu jak sprawić, by gałązka wydała z siebie dźwięk, powtarzając ciągle: "Patrz teraz!". Więc w swym śnie młody mężczyzna obserwował uważnie. Kiedy zaś się obudził, znalazł drzewo cedrowe, odłamał gałązkę i pracując wiele godzin, zrobił w niej otwory wiertarką z łuku, dokładnie tak, jak ujrzał to w wizji. Wyrzeźbił gałązkę na kształt ptaka o długiej szyi i otwartym dziobie. Pomalował czubek jego głowy na washasha, święty czerwony kolor. Modlił się. Okadził gałązkę dymem z szałwi, cedru i słodkiej trawy. nakrył palcami dziurki, tak, jak pokazał mu we śnie człowiek-ptak, dmuchając w tym czasie delikatnie w ustnik. I zaraz rozległa się pieśń, tajemnicza niczym duch i piękna. Uniosła się aż do wioski, gdzie ludzie w zdziwieniu i radości zaczęli jej słuchać. Z pomocą wiatru i dzięcioła, młody mężczyzna przyniósł im pierwszy flet.

W wiosce tej mieszkał itanchan, wielki wódz. Miał on córkę, która była bardzo piękna, ale też bardzo dumna i przekonana, że żaden z młodych mężczyzn nie był dla niej wystarczająco dobry. Wielu już się do niej zalecało, ale odprawiał ich wszystkich z kwitkiem. Ale teraz myśliwy, który zrobił flet stwierdził, że była akurat w sam raz kobietą dla niego. Myśląc o niej ułożył specjalną pieśń i jednej nocy, stojąc za wysokim drzewem zagrał ją na swoim siyotanka, mając nadzieję, że może ją oczaruje. Wichinchala usłyszała od razu. Siedziała w tipi swego ojca i jadła polędwicę z bizona i ozór, i było jej bardzo przyjemnie. Chciała zostać w tipi przy ogniu, ale jej stopy pragnęły wyjść na zewnątrz. Odchyliła się do tyłu. lecz stopy ciągnęły ją do wyjścia, no i w końcu wygrały. jej głowa mówiła: "Idź wolno, idź wolno!", ale stopy mówiły: "Szybciej, szybciej!". Zobaczyła młodego mężczyznę stojącego w świetle księżyca i usłyszała flet. Jej głowa mówiła: "Nie idź do niego, jest biedny!". Lecz stopy powiedziały: "Biegnij!" i znowu stopy wygrały. Więc stanęli twarzą w twarz. Głowa nakazywała dziewczynie milczenie, lecz stopy kazały mówić, więc przemówiła: "Koshkalaka, młody wojowniku, należę do ciebie". Więc położyli się razem, mężczyzna i kobieta, pod jednym kocem. Potem powiedziała: "Koshkalaka, wojowniku, podobasz mi się> Pozwól twym rodzicom przysłać prezent do mojego ojca, wodza. Nie ważne jak mały, będzie zaakceptowany. Pozwól swemu ojcu przemówić za ciebie do mojego ojca, Zrób to szybko! Zrób to teraz!" Więc dwoje ojców szybko zgodziło się z życzeniami swych dzieci. Dumna wichinchala została żoną myśliwego, a on sam został wielkim wodzem. A kiedy inni młodzi mężczyźni zobaczyli i usłyszeli co flet zrobił dla tego młodego wojownika, zaczęli podróżować między plemionami i sprawiać, że młode dziewczęta podążały za nimi tam, gdzie w zasadzie nie powinny. W ten to sposób ludzie otrzymali flet, dzięki cedrowi, dzięciołowi i temu młodemu chłopcu, który nie zabił łosia, ale potrafił słuchać.

http://www.lakota.of.pl/

poniedziałek, 25 lutego 2013

czwartek, 21 lutego 2013

Legenda indiańska


Kiedyś cała ziemia była przykryta śniegiem. Inktonmi został wezwany do nieba przez  nadludzkie istoty, które poprosiły go aby pomógł im pozbyć się śniegu. ‘Jeśli nam pomożesz, będziesz w stanie ogłupiać ludzi i sprawiać aby wszystko mówiło. Inktonmi był usatysfakcjonowany. Wtedy jedna z istot powiedziała, ‘Daleko na wschodzie, poza zasięgiem złóż śniegu, jest człowiek, który utrzymuje pogodę letnią, tam jest zawsze lato.’ Poprosił Inktonmi aby spróbował ukraść tą dobrą pogodę z chaty właściciela, do której jednego pala ona była przywiązana. Właściciel był bardzo  czujny i wiedział natychmiast kiedykolwiek ktoś zbliżał się do jego chaty. Dlatego bardzo trudno było ukraść dobrą pogodę. Miał on także sługi, pomiędzy nimi ptaki, do pomocy w obserwacji. Powiedział, że jeśli ktokolwiek ukradłby lato, to byłoby dobrze, ale dopóki ludzie nie zdobędą go kradzieżą, zatrzyma lato dla siebie. Inktonmi powiedział do nadludzkich istot, ‘Jeśli zejdę na ziemię znowu, będę musiał mieć moc sprawiania aby rzeczy mówiły od razu’. Zgodziły się. A on rzekł że zdobędzie lato i zszedł na ziemię.

Inktonmi położył się na najwyższym punkcie przykrytym śniegiem. Drżał, i zrobił ognisko. Widząc królika, powiedział,’ Młodszy bracie, chodź tu. Królik podszedł do niego. ‘ Bracie, czy widziałeś tu jakieś zwierzęta?’. ‘Tak’ ‘Które?’.’ Wilka, Kojota, Lisa i jakieś ptaki’. ‘Bracie, skłoń je aby tu przyszły spotkać się ze mną, jestem ich bratem’.  Królik pobiegł w nocy i dostarczył wiadomość. Następnego ranka wszystkie przyszły do Inktonmi. Inktonmi powiedział, ‘Bracia, będziemy szukać pogody letniej, ukradniemy ją i sprowadzimy do tego kraju’. Jedno się spytało, ‘Co to lato?’. Ale Inktonmi odpowiedział, ‘Nie zadawajcie żadnych pytań, róbcie jak karzę, a przyniesie to nam korzyść. Zaczniemy dziś w nocy’.

Wyruszyli w kierunku wschodu i podróżowali wiele miesięcy. Ostatecznie dotarli do końca linii śniegu. Inktonmi umieścił tam długi pal a na jego szczycie umieścił Teedan, szybko-latającego ptaka (gatunek jastrzębia?).  Naprzeciw niego, na terenie letnim stanął Królik, przed nim Kojot, naprzeciw Kojota stanął Czerwony Lis, potem Wilk, Lis i Katapkuadadan (ptak podobny do sowy). Inktonmi zachęcił swoich pomocników, potem zawołał na Kataphknadadan i kazał mu polecieć do wielkiej chaty, która stała przodem do wschodu. Pozostali z Inktonmi zbliżyli się do niej od tyłu. ‘ Leć do tego obozowiska ostrożnie, dostań się do dziury kominowej i zajrzyj czy dobra pogoda jest gdzieś w środku związana. Nie pozwól aby właściciel cię zobaczył.’ Ptak podleciał do tipi i usiadł na drążku. Kiedy zaglądał do środka, właściciel zapytał, ‘Co robisz?’ Katapknadadan nie odpowiedział. Człowiek chwycił głownię ognia i uderzył nią w nos ptaka przypalając go. Kiedy opuścił głownię, ptak odleciał. ‘Ciekawe co oni próbują zrobić’. Wezwał sługę, kazał mu zbudować ognisko na zewnątrz i być na straży.

Inktonmi czekał na powrót Katapknadadan. Ptak powiedział mu, że dobra pogoda była w chacie a jego właściciel siedział pod nią. ‘To wszystko co masz robić’, powiedział Inktonmi. ‘ Potrzebowałem cię ponieważ jesteś ptakiem, który umie latać bezgłośnie’. Potem zachęcił Lisa aby ukradł dobrą pogodę. Inktonmi miał na sobie łatkę ze skóry lisiej. ‘Idź za mną’, powiedział do Lisa, ‘Podejdę do służącego i porozmawiam z nim. Stanę z przodu tak więc nie będzie w stanie cię widzieć. Potem wskoczysz do torby gdzie jest lato i wyskoczysz szybko’. Inktonmi poszedł w kierunku chaty, jego łata wisiała do ziemi, Lis podążał za nim. Kiedy zbliżyli się do tipi, sługa powiedział, ‘Inktonmi idzie. W jakiej sprawie chcesz się widzieć z moim bratem?’ Inktonmi wyjął klej i zamknął buzię słudze. Potem go udusił go i wrzucił go do ognia. ‘Podejdźmy bliżej, powiedział do Lisa. Kiedy zbliżyli się bardzo blisko, powiedział, ‘Wpełznij od tyłu, porwij torbę i uciekaj. Będzie cię gonił ale przebiegnij pomiędzy moimi nogami, dostań się do pozostałych zwierząt i podaj torbę następnemu w kolejce’. Lis wpełznął do środka podczas gdy Inktonmi czekał w odległości. Porwał torbę i zaczął uciekać a właściciel go gonił. Kiedy przebiegał pomiędzy rozstawionymi nogami Inktonmi, właściciel złapał zwisającą skórkę lisią. Inktonmi też ją złapał krzycząc ‘Złapałem go!’. Właściciel odwrócił skórkę na drugą stronę. ‘ Musisz na nim siedzieć’. ‘ Nie, złapałem go, może wpadł pod ziemię, spójrzmy’. Właściciel rozglądał się wszędzie ale nic nie znalazł. ‘Pomyślmy’, powiedział Inktonmi. Usiedli i rozważali sprawę. Inktonmi miał przy sobie swoje strzały i fajkę.
Po chwili właściciel zobaczył, że Lis podał torbę Wilkowi, który z nią zaczął biec. Czerwony Lis przejął ją od Wilka i podał do Kojota, który biegł i dał ją Królikowi. Królik doniósł ją blisko granicy śniegu. Właściciel rzucił się w pogoń ale wszystkie zwierzęta zniknęły pod ziemią gdzie on nie miał żadnej mocy. W końcu Królik podał ją Teedan. Teedan wzniósł się na czubku swojego pala i odleciał z ciepłem. Właściciel posłał ptaki wakan w pościgu. Teedan najpierw wzniósł się wysoko potem nagle poszybował na dół ocierając się o powierzchnię śniegu. Ptaki powróciły do właściciela mówiąc, że nie mogły znaleźć uciekiniera. Właściciel krzyknął i wrócił do domu, gdzie czekał na niego Inktonmi.
Inktonmi pokropił twarz wodą i udawał, że się poci z wysiłku jaki zrobił dla właściciela. ‘Złapałeś go? Próbowałem go znaleźć ale nic z tego.’ Udał wielki gniew, rozdarł ziemię nożem i groził, że zabije nim złodzieja. ’Śledźmy go’, zaproponował. Właściciel powiedział, ‘Nie, ja wracam. Może zwrócił ją na miejsce. Spróbuj go dla mnie znaleźć.’ Inktonmi obiecał gonić złodziei i powędrował na szczyt wzgórza gdzie wszyscy jego pomocnicy siedzieli wokół ognia. Inktonmi powiedział, ‘Bracia, już ją mamy. Przynieście tą torbę.’ Teedan, który był w locie, przyniósł ją. ‘ Zobaczmy czy to ta właściwa.’ Rozwiązał torbę i kiedy rozchylił jej brzegi, śnieg, na którym siedzieli, zniknął, siedzieli na gołej ziemi a liście pączkowały na drzewach. ’Myślę, że mamy tą właściwą, teraz zdobędziemy coś do jedzenia.’ Wszyscy rozeszli się  polować na pożywienie i każde wróciło z czymś do jedzenia. Następnego dnia powiedział, ‘ Chodźmy do domu’. Zawiązał torbę i ziemia znowu była pokryta śniegiem.
Podróżowali. Inktonmi powiedział, ‘Zatrzymajcie się bracia, spróbuję coś zrobić’. Otworzył znowu swoją torbę tworząc ścieżkę bez śniegu, po której mogli iść. Po chwili zrobił następną  ścieżkę czystą od śniegu. W taki sposób szli dalej. Po chwili Wilk i Lisy powiedziały, że męczy ich chodzenie po samym gruncie. ’Dajcie znać kiedy wasze stopy będą otarte, to zmienię. I Inktonmi zamknął torbę i znowu przywrócił śnieg. W końcu powiedział, ‘ Biorę tę torbę na górę, kiedy wrócę na ziemię, porozmawiam z wami.’ I tak Inktonmi wzniósł się do nieba z torbą.
Inktonmi dał torbę Oteegiyeayabi. Oteegiyeyabi powiedział, ‘Wezwę wszystkie gatunki zwierząt i spytam się  jaką wolą pogodę i na jak długo. Na razie zrobię lato.’  Rozwiązał torbę i było lato. Zawołał wszystkie zwierzęta. Mróz (Waziya) też tam był. Oteegiyeyabi powiedział, ‘Inktonmi będzie sędzią, zwierzęta będą prosić’. Jedno zwierzę powiedziało, ‘Niech zima trwa czterdzieści miesięcy’. Ale inne odpowiedziało, ‘ Nie, właśnie mamy długą zimę, to wcale nie jest dobre’. Trzecie zaproponowało, żeby w ogóle nie było zimy. Inktonmi popatrzył na ostatniego mówcę i powiedział, ‘Wynoś się stąd, jesteś od człowieka, od którego to ukradliśmy.’ Mróz powiedział, ‘ Powinniście mieć też przez pewien czas zimę, samo lato nie będzie dobre, powinno się zamieniać.’ Lis powiedział, że chce śnieg przez część roku’. Wilk, Kojot, Królik i ptaki wszyscy się z nim zgodzili.
Wtedy Inktonmi spytał się ich o ludzi na świecie. ‘Jak długo mają żyć?’. Jedno powiedziało, ‘Niech żyją wiecznie’. ‘ Nie, inne powiedziało, ‘ byłoby za dużo, wygoniliby nas z terenu’. Trzeci mówca uważał, że powinni umierać kiedy złapią chorobę.’ Czwarte powiedziało, ‘Nie ma sensu umieszczać ich na ziemi jeśli mają umierać.’ Następne powiedziało, ‘ Niech ci, którzy zachorują, umrą, ale niech wrócą znowu do życia po czterech dniach.’ W końcu Inktonmi powiedział, ‘ Nie, niech będą ludzie stworzeni do radowania się ziemią ale kiedy umrą, nie wrócą. Ich dusze powędrują gdzie indziej ale ich ciała nie mogą wrócić.’
Potem znowu rozmawiali na temat pór roku. Żaba była tam ze swoją fajką. Miała mówić na końcu i powiedziała, ‘Niech będzie sześć miesięcy zimy i sześć miesięcy lata.’ Inktonmi złapał pałkę i uderzył ją w głowę mówiąc, ‘ To za krótko’. Żaba  rozciągnęła ręce. Inktonmi pożałował ją i pomógł jej usiąść. ‘ Zrobię jak mówisz, będzie sześć miesięcy zimy i sześć miesięcy lata.’ Potem powiedział do Mrozu, ‘ Wszyscy skończyli mówić, zasądzę jak mogę najlepiej. Musicie iść daleko na północ i zostać tam. Kiedy przyjdzie zima , możecie przejąć władzę przez pół roku. Możecie stworzyć parę dni zimnej pogody ale nie za zimnej bo was tu zatrzymamy i wtedy nie będzie już w ogóle zimy.’ Żaba zgodziła się na te warunki. Inktonmi kazał wszystkim zwierzętom zanurkować do dziury z tłuszczem. ‘Dostanie się do waszych ciał, powiedział, i ogrzeje was w zimie.'

poniedziałek, 18 lutego 2013

Słowa Indian


Dobrze jest człowiekowi
żyć z głową w chmurach
a myślom
dać mieszkać pośród orłów,
ale musi on też myśleć o tym,
że im wyżej drzewo 
wspina się ku niebu,
tym głębiej musi zapuścić korzenie
w serce matki Ziemi

Przysłowie indiańskie z plemienia Crow

czwartek, 14 lutego 2013

legenda indiańska

Nikt juz dokladnie nie pamieta jak wogole  doszło do tego ze czarny niedzwiedz wakini palaszowal akurat mrowcze zapasy . wakinu podszedl blizej bez ceregieli wsadzil lape w morisko i ... juz tarzali sie po ziemi okladajac sie tak ze az strzebki czarnej i szarej siersci fruwaly we wszystkie strony . racja byla oczywiscie po stronie wakiniego zadne zwierze bowiem nie ma prawa tknac cudzej zdobyczy . wakinu zasluzyl sobie na te nauczke. nie to bylo jednak najgorsze jak kazdy pokonany wojownik rowniez i on musial na zawsze opuscici swoje plemie. grizlii zalil sie i lamentowal tak ze poruszyl by nawet kamien .lecz indianskie prawo jest nieublagane. poszedl zatem tam gdzie go nogi poniosa przeszedl w brut znajome potoki spojrzal na pokszywiene sosny porzegnal sie na zawsze z dolina . przez lzy nie wiedzial dokad zmierza . nie spostrzegl wiec ze dotarl do ziemi sniegu . az nagle wpadl w gleboka zaspe z trudem sie z niej wygramolil przetarl oczy i rozejzal sie doolola jak okiem okiem siegnac lezal tylko bialusienki nienaruszony snieg. pewnie wkrotce na trafie na jakis trop pomrokiwal niedzwiedz ruszajac dalej jego popielate futro bylo teraz nie do poznania sniezyce zaspy i lodowaty wiatr pokryly je  sniegiem . wakinu nie zwracal na nic uwagi . szedl i szedl az dotarl do dziwnej krainy gdzie panowala glebowa mrozna noc z daleka dobiegal odglos cichnacej zawieji ale tutaj slychac bylo tylko dzwiek jego wlasnych krokow. nie daleko z miejsca w ktorym ziemia sniegu graniczy z firamamentem biegl w gore szeroki biały rów . wakinu ruszyl w jego kieruknu . spieszyl sie bardzo . jeszcze jeden skok a jau jet nad ziemia . otrzsa snieg , jest lekki jak piorko i wciaz unosi sie wyzej i wyzej . zwierzeta ktore tej nocy nie spaly poraz pierwszy zobaczyly bialy trop a na nim niedzwiedzia . wakinu znalazl most martwych dusz i wedruje do krainy wiecznych łowów oznajmil madrze wakini czarny niedzwiedz . grizlii rzeczywiescie tedy podozal . jedyne co po nim zostalo to snieg . ten bielusienki snieg lezy na niebie do dzis wystaarczy spojrzec . blade twarze co prawda mowia ze to mleczna droga ale kazdy indianin wie ze tedy wiedzie szlak do krainy WIECZNYCH ŁOWÓW , droga ktora poraz pierwszy przemiezyl niedzwiedz Wakinu . 

poniedziałek, 11 lutego 2013

***



Nie łudzę się,

że białą lilią świat.

Na sercu ludzkości 

zbyt wiele ran.

Tak mnóstwo z nich

ktoś zadał wam,

ran,

co płyną

przeczystą

indiańską krwią.

Tak chciałabym

nieść pomoc wam

zaleczyć

choć jedną z ran.

Tak trudno

samemu zmienić świat

czwartek, 7 lutego 2013

Legendy Indian Poszukiwania Yellow Leggings: Pochodzenie tipi


Legenda Indian Wron

Był sobie człowiek o imieniu Yellow Leggings i to on właśnie zapoczątkował tipi u Apsáalooke. Zanim Yellow Leggings przyniósł tipi do Apsáalooke mieszkali oni w jaskiniach albo ziemiankach. Yellow Leggings zapoczątkował nie tylko tipi ale również wartości i wszelkie zasady z nim związane.

Yellow Leggings lubił zastawiać pułapki na orły. Obdzierał króliki ze skóry, aby później użyć jej jako przynęty, kopał norę, siadał w niej i przykrywał się trawą dla niepoznaki. Czekał cierpliwie aż orzeł przyleciał żeby schwytać królika, wtedy sięgał rękoma w górę i chwytał ptaka za nogi. Jeśli złapał ptaka za nogi, ten był już mu posłuszny. Yellow Leggings wyrywał z orła tylko, dwa środkowe pióra z ogona i wypuszczał na wolność.

Pewnego razu Yellow Leggings zastawiał kolejną pułapkę. Złapał już trzy orły, i zamierzał złapać czwartego. Czekał dość długo, aż w końcu usłyszał odgłos jakby nadlatującego orła. Wyczekał chwilę, lecz nagle w jamie, gdzie siedział zapadła ciemność. Wyciągnął rękę ku górze i poczuł kamień lub głaz zakrywający wyjście. Został uwięziony przez skałę toczącą się nad jego kryjówką. Próbował ją ruszyć ale bezskutecznie. Próbował przekopać się obok skały - nadaremnie. W końcu usiadł i zaczął płakać. Nagle zauważył, że coś poruszyło się w rogu jego jamy. Była to mysz. Zaczął błagać ją o pomoc. Ta zabrała go do kolejnej dziury, która jednak wydawała się zbyt mała jak dla niego, ale z mozołem przeciskał się dalej. Im dalej się posuwał dziura stawała się większa. Wkrótce mógł się już czołgać, później iść przygarbiony, aż w końcu stanął wyprostowany. Jak tylko to powstał, zaczął biec przed siebie. Wydostał się z tunelu i znalazł w zupełnie obcym miejscu. Rozejrzał się i ruszył ku rzece. Tam zobaczył tipi. Ruszył w jego kierunku, gdy nagle zaatakował go niedźwiedź. Starsza kobieta wyszła z tipi, zawołała zwierzę do siebie, a Yellow Leggings zaprosiła do środka.

Yellow Leggings wszedł do środka i stanął koło drzwi. Z tyłu tipi siedział stary mężczyzna, który zaproponował mu, by usiadł koło niego. Mężczyzna ten miał na imię White Owl. Kiedy kobieta mieszała zupę, Yellow Leggings zajrzał do garnka i zobaczył ludzką rękę wirującą na wierzchu.

White Owl zapytał Yellow Leggings, czy jest głodny, na co żona skarciła go mówiąc: "On jest człowiekiem, ludzie nie jedzą tego, co ty!". Biała Sowa rzekł: "Tutaj jest mnóstwo jedzenia. Idź i jedz co chcesz, potem odpocznij chwilę i przyjdź do mnie, ponieważ chcę abyś coś dla mnie zrobił".

Yellow Leggings poszedł i upolował jelenia, zjadł i odpoczął. Następnie wrócił do tipi. Wszedł do środka a White Owl powiedział do niego: "Chcę żebyś zabił dla mnie zdradliwego łosia i przyniósł mi prawą część z jego poroża, abym mógł nią zjeść zupę. Ten łoś jest bardzo niebezpieczny i ma pomocników, którzy pilnują go, gdy śpi". White Owl dał mu jedną strzałę i powiedział: " Musisz zabić go tą jedną strzałą, ale masz tylko jedną szansę".

Yellow Leggings wyszedł za zewnątrz i zaczął płakać. Nie wiedział co ma zrobić. Płakał dopóki nie przyleciała jaskółka. Mały ptaszek doradził mu, by ten zapytał o radę kreta. Ten bowiem, mógł mu pomóc.

Poszedł więc na skaliste wzgórze, gdzie żyły krety. Wciąż płakał i płakał.. Kret wyszedł z ziemi i nie przejmując się zbytnio powiedział mu, żeby sobie poszedł. Yellow Leggings wciąż płakał, aż w końcu kret wrócił i spytał: "Dlaczego płaczesz?". Yellow Leggings wytłumaczył mu, co musi zrobić i kret zgodził się mu pomóc. Wymyślił, że mogą wykopać tunel pod łosiem, tak, aby Yellow Leggings mógł łatwo dostać się do jego serca. Aby zabić łosia jedną strzałą, musiał strzelić mu prosto w serce. Kiedy kret kopał coraz dalej, dwóch pomocników łosia: kojot i sowa, wszczęli alarm. Łoś stanął na równe nogi, ale nic nie zobaczył, bowiem Yellow Leggings i kret byli ukryci pod ziemią. Im byli bliżej łosia, tym głośniej słyszeli bicie jego serca. Kret sięgnął do góry i wyczuł, gdzie było serce łosia; pokazał punkt, w który miał strzelić Yellow Leggings. Kiedy wypuścuł strzałę łoś podskoczył i wrył poroże w ziemię. Yellow Leggings zaczął uciekać wzdłuż tunelu, ale łoś był tuż za nim. Już czuł rogi łosia na plecach, gdy nagle zwierze padło. Yellow Leggings odciął mu rogi i wrócił do Białej Sowy.

Biała Sowa powiedział mu, że spisał sie dobrze, teraz jednak chciał aby Yellow Leggings zdobył dla niego głowę Isshiiooshé , Red Hair (Rudowłosego). Yellow Leggings wrócił do kretów i zaczął płakać. Kret wyszedł i Yellow Leggings powiedział mu, że teraz musi zabić Red Hair, na co kret odrzekł, że tym razem mu nie pomoże. Poradził mu natomiast, aby zasięgnął rady u Ant Woman (Kobiety Mrówki).

Yellow Leggings udał się więc do jej tipi. Ant Woman powiedziała, że z chęcią mu pomoże, ponieważ Red Hair był dla niej bardzo uciążliwy, ciągle bowiem prosił o jej rękę, Powiedziała, że mogą zamienić się ciałami, tak aby zmylić Red Hair. Yellow Leggings mógłby wtedy zbliżyć się do Red Hair i zabić go. Otarli się wzajemnie o siebie i w ten sposób nastąpiła zamiana ciał. Yellow Leggings otrzymał ciało Ant Woman. Dodatkowo Ant Woman dała mu wesz, aby umieścił ją zamiast głowy Red Hair, kiedy ja utnie oraz cztery kukurydziano-mięsne kulki. Red Hair mieszkał ze swoją matką na wyspie. Ant Woman powiedziała: "Kiedy dotrzesz do wody, zobaczysz bishkahpisée, wielkouchego psa. Ten pies będzie czekał na Ciebie. Siądziesz na niego, a on przeprawi Cię przez wodę. Kiedy się zmęczy, nakarm go jedną z kulek. Wystarczy, że wrzucisz kulkę do jego pyska, a odzyska siły". Po chwili dodała: "Kiedy odnajdziesz już Red Hair, musisz wycieńczyć go pracą, nie pozwól by z Tobą spał. Spraw, by przez trzy dni pracował, a czwartego dnia zaśnie ze zmęczenia i wtedy będziesz mógł go z łatwością zabić i odciąć jego głowę. Później położysz wesz w miejsce jego głowy".

Yellow Leggings zrobił jak mu przykazała Ant Woman. Poszedł ku rzece, tam czekał na niego pies, który zabrał go na wyspę, gdzie mieszkał Red Hair z matką. Zsiadł z psa, dał mu kukurydziano- mięsną kulkę i kazał na siebie zaczekać. Yellow Leggings szedł przed siebie, aż zobaczył tipi Red Hair i jego matki. Przybycie Ant Woman wydało się matce podejrzane, ponieważ ta nigdy wcześniej nie chciała wyjść na Red Hair. Ale ponieważ Red Hair chciał mieć ją za żonę, kazał matce być cicho. Tej nocy leżeli razem. Red Hair wciąż się zalecał, ale Yellow Leggings dzielnie odrzucał zaloty. Przez następne trzy dni, Yellow Leggings kazał Red Hair ciężko pracować: kazał nosić mu wodę, rąbać drewno, robić rzeczy, które na pewno by go zmęczyły. W końcu Red Hair padł ze zmęczenia i zasnął. Yellow Leggings obciął mu głowę i na jej miejsce położył wesz. Matka była podejrzliwa, ze tak długo spią i z zewnątrz dopytywała syna, czy wszystko jest w porządku, na co wesz odpowiadała: "Bądź cicho. Próbuję spać." Jednak z każdą odpowiedzią wesz słabła i słabła, za czwartym razem mogła ledwo mówić. Matka weszła do tipi, podeszła do łóżka i ściągnęła pościel. Zobaczyła tam martwego syna bez głowy. Ant Woman już nie było. Matka ruszyła za nią. Chociaż mogła latać i widzieć wszystko z góry, na nic się to zdało, bo Yellow Leggings pokonał już wodę i znalazł się w tipi Ant Woman. Czym prędzej zamienili się ciałami. Ocierali się tak szybko, że w tym pośpiechu zapomnieli o pachach. Dlatego pachy kobiet są większe i bardziej umięśnione, niż mężczyzn.

Matka dotarła wreszcie do tipi Ant Woman. Kobieta ta miała kolec z tyłu głowy i kiedy się ekscytowała kolec wysuwał się. Kobieta używała go do niszczenia różnych rzeczy.

Tipi Ant Woman było jednak twrade jak skała. Matka zaczęła mierzyć kolcem w tipi, podlatywała w góre i w dół uderzając w tipi. Kiedy uderzała, robiła dziurę, lecz wtedy Ant Woman pluła na dłoń i łatała dziurę. W końcu kobieta zdała sobie sprawę, że nie da rady pokonać tipi, więc poprosiła jedynie, aby mogła zobaczyć głowę syna. Powiedziała: "Jeśli pozwolisz mi zobaczyć jego głowę, zostawię Cię w spokoju. Pozwól mi spojrzeć na syna, pozwól mi tylko popatrzeć na jego twarz."

Yellow Leggings i Ant Woman wiedzieli jednak, że ta podstępem próbuje dostać się do środka. Położyli więc głowę na środku tipi i Yellow Leggings otworzył na oścież drzwi, tak aby matka mogła tylko włożyć głowę i spojrzeć na twarz syna. Jak tylko wsunęła głowę, wykrzyknęła: "Nabrałam was, teraz was zabije!". Wtedy Yellow Leggings zatrzasnął drzwi i odciął jej głowę. Tym samym zabił cały ród Red Hair.

Yellow Leggings wziął głowy i ruszył do White Owl. Kiedy był już blisko jego tipi, wyszła mu naprzeciw żona White Owl i powiedziała: "Zrobiłeś więcej, niźli zostałeś poproszony. Powiem Ci więc coś. Zamiast brać, co zaoferuje ci White Owl, kiedy zapyta czego sobie życzysz, powiedz że chcesz jego."

Yellow Leggings wszedł do tipi. White Owl ucieszył się na widok głów, wyłożył mnóstwo świętych rzeczy i zapytał Yellow Leggings, które z nich chciałby mieć. Yellow Leggings nie chciał żadnej z nich, powiedział natomiast że chce jego. White Owl odrzekł na to: " Zapewne moja żona musiała podsunąć ci ten pomysł. Ona mówi za dużo! Ale skoro wykonałeś więcej, niźli Cię prosiłem, nie mogę Ci odmówić". I dał Yellow Leggings całą swą moc, łącznie z młodym jeleniem i sową. Sowa reprezentowała jego samego. Kiedy Yellow Leggings wychodził, White Owl poradził mu by był ostrożny, ponieważ cztery kobiety będą o niego zabiegać: "Pierwsze trzy będą zdradliwe, czwarta natomiast zostanie twoją żoną".

Poszedł więc Yellow Leggings, a gdy szedł napotkał kobietę. Położył się z nią, ta jednak odskoczyła i uciekła. Gdy biegła Yellow Leggings zauważył, że była ona wydrą. Z drugą stało się podobnie, z tą różnicą, że ta okazała się być jeleniem. Trzecia zaś łosiem. Czwarta kobieta była człowiekiem, położył się z nią, a ponieważ się nie bała, została jego żoną. Żona miała siedmiu braci, którzy mieli nadprzyrodzone zdolności. Najmłodszy zwał się Juniper On The Bridge Of The Nose i miał jako zwierze opiekuńcze - górskiego lwa. Kiedy Yellow Leggings i jego nowa żona poszli do jej domu, w środku był tylko najmłodszy brat, ponieważ reszta poszła polować. Kiedy tamci wrócili, zaczęli drażnić się z Yellow Leggings. Zdejmowali sobie głowy i inne części ciała i rzucali nimi dookoła. Wtedy Yellow Leggings wyjął sowę i jelenia, które otrzymał od White Owl i wówczas sowa złapała jelenia i zaczęła go dusić, bracia krzyknęli ze strachu i zaczęli błagać siostrę aby zrobiła coś, żeby Yellow Leggings przestał. Ten wówczas schował sowę.

Juniper On The Bridge Of The Nose powiedział wtedy do braci: "Wstyd mi za was! Powinniście okazać szacunek swojemu szwagrowi!" I dał Yellow Leggings swego górskiego lwa, jako prezent. Gest ten zapoczątkował tradycję dawania prezentów szwagrom, w celu okazania im szacunku.

I kiedy już wszystkie złe rzeczy zostały zniszczone, bracia postanowili stać się czymś, co będzie trwać na wieki. Zgromadzili się więc i najstarszy z nich zapytał: "Czym moglibyśmy się stać, aby trwać na wieki?". Wtedy jeden z nich odrzekł: "Czemu nie staniemy się drzewami?". Na co inni odpowiedzieli: "Parzcież drzewa umierają". Inny zaproponował: "Może staniemy się skałami, wysoko w górach?". "Skały zniszczy erozja". "To może staniemy się wodą?" spytał kolejny. "Nie, woda kiedyś wyparuje z powodu gorąca". I dyskutowali tak długo, aż w końcu jeden powiedział: "Dlaczego nie staniemy konstelacją gwiezdną, w miejscu gdzie ludzie kierują cybuch fajki? Możemy tam być wiecznie i w ten sposób zawsze patrzeć na Bíiluuke". Na co inni odrzekli: "To dobry pomysł!". I bracia stali się Iipchalapaachuoo, "Tam gdzie kieruje się fajkę, Wielkim Wozem".

Yellow Leggings wrócił do Apsáalooke z czterema białymi tipi, jednym od White Owl, drugim od Ant Woman, trzecim od Red Hair, i czwartym od szwagrów. I w ten sposób Apsáalooke otrzymali tipi.

http://indianie.kolba.eu/crowtipi.shtml

poniedziałek, 4 lutego 2013

imię Wasze



Gdy słyszę imię Wasze

serce z piersi się rwie

Gdy słyszę imię Wasze 

krew burzy się.

Gdy słyszę imię Wasze 

dusza z tęsknoty płacze.

Me imię nic nie znaczy.

Waszym serce me.

\Waszą ma krew.

Waszą dusza ma.