środa, 8 maja 2013

Indianie Wrony i konie




Wrony są być może najzasobniejszym w konie narodem na wschód od Gór Skalistych .
Posiadanie przez jedną rodzinę 100 tych zwierząt nie jest rzeczą niezwykłą. Większość mężczyzn w średnim wieku ma ich od 30 do 60. Jeżeli ktoś nie posiada ich co najmniej 20 mówi się , że jest biedny  Również Czarne Stopy posiadają wiele koni co jest przyczyną niekończącej się wojny. Rzadko zdarza się , by minął tydzień podczas którego duże ich ilości nie byłyby wykradzione przez oddziały wojenne którejś ze stron.
Podczas tych napadów rabunkowych giną ludzie , co z kolei wymaga zemsty ze strony tracącego danych wojowników plemienia. Podczas jednego lata , bądź tez zimy setki zwierząt zmieniają w ten sposób właściciela. Większa cześć czasu członków każdego z plemiona wypełniona jest bądź pilnowaniem własnych koni bądź próbami zdobycia zwierząt wroga.
Wrony dobrze opiekują się swymi końmi przynajmniej na tyle na ile jest to możliwe w ich wędrownym trybie życia .Zajmują się nimi więcej niż jakiekolwiek inne plemię zamieszkujące terytorium północno - zachodnie , z wyjątkiem Gros Ventres.
Często odprowadzają je o 10 -12 mil od obozu , gdzie konie są pojone i pilnowane przez stacjonujących tam młodych ludzi .Strażnikami koni są młodzi mężczyźni w wieku od 15 do 25 lat, którzy pilnują tylko koni należących do swojej rodziny .
Gdy obóz rozbity jest na granicach terytorium nieprzyjacielskich lub przewidywana jest obecność wrogich oddziałów wojennych , najlepsze konie zabierane są do obozu i przywiązywane u wejść do namiotów by mogły służyć w pogoni w razie gdyby reszta zwierząt została nocą skradziona. Ludzie ci żyją w ciągłej świadomości , że mogą utracić wszystkie konie, będące całym bogactwem , na rzecz wojowników otaczających plemion , w szczególności Siuksów i Czarnych Stóp.
Podczas pisania tej książki ( luty 1856 r ) oddział Czarnych Stóp skradł 70 koni z obozu Wron znajdującego się u ujścia Yellowstone. Dokonali tego wcześnie w nocy więc Wrony nie wiedziały o kradzieży aż do około 10 rano następnego dnia około której to strażnik poszedł doglądnąć zwierząt . Jak tylko odkryli rabunek , 100 wojowników ruszyło w pogoń , każdy jadąc na rączym koniu i prowadzać drugiego luzem Czarne Stopy miały noc przewagi , ale konie musiały torować sobie drogę w głębokim śniegu przez co stracili dużo czasu , natomiast pogoń skorzystała z utorowanego przez nich szlaku Przez 3 dni i 2 noce Wrony kontynuowały pogoń pozostawiając po drodze zmęczone konie i dosiadając te ciągnięte luzem Pod koniec drugiego dnia również zapasowe zwierzęta opadły z sił więc Indianie kontynuowali pogoń pieszo .
Członkowie obu grup nic nie jedli , nie pili i nie spali oraz narażeni byli na ogromny chłód. Była to pogoń życia i śmierci więc nie było czasu do stracenia . O zmierzchu trzeciego dnia Wrony zbliżyły się do wrogów ,którzy głodni i znużeni zatrzymali się , zabili bizona i przygotowywali sobie posiłek . Jako środek ostrożności odprowadzili konie kilka mil dalej i me będąc świadomi bliskości ścigających przygotowywali się do spędzenia milej nocy wokół ognia. Pod osłoną ciemności i drzew porastających brzegi Yellowstone , Wrony zbliżyły się do ich obozu. Musieli jednak nadłożyć kilka mil do miejsca , gdzie znaleźli swoje spokojnie pasące się konie , które odzyskawszy odprowadzili na pewną odległość od ognisk wrogów. Dokonawszy tego niektórzy chcieli zaatakować Czarne Stopy nocą jednak przywódca poczekał do świtu kiedy , jak się spodziewał ruszą om w różnych kierunkach by połapać konie. To pozwoliłoby na zabicie wroga bez narażania się na niebezpieczeństwo. Było jak przewidział. Wczesnym rankiem dwóch mężczyzn udało się szlakiem koni i zbliżyło się do miejsca , gdzie oczekiwali ich wojownicy Wron. Zaatakowali ich. Jeden uciekł , a drugi próbował oddać strzał lecz został pchnięty nożem oskalpowany na żywca i potem zabity. Wojownicy Wron nie próbowali się mścić na reszcie , osiągnęli to czego oczekiwali - odzyskali konie i zabili wroga nie tracąc nikogo z własnego oddziału , co jest większym osiągnięciem niż zabicie kilku wrogów ze stratą kogoś ze swoich Takie potyczki i pogonie mają miejsce w pobliżu obozów Wron i Czarnych Stop niemal codziennie , zarówno latem jak i zimą. Podczas jednego roku więcej niż 1000 osób ginie po każdej ze stron. Gdy oddziały są silne , dochodzi do groźnych bitew podczas których każda strona traci 50 do 100 wojowników , gdy jednej z nich uda się dogonić drugą. Lecz często udaje im się ujść z końmi bez strat , szczególnie w lecie , gdy niełatwo posuwać się tropem w szybkim tempie lub gdy duże oddziały wojenne napadają na małe obozowiska. Jakiekolwiek straty w koniach ponoszą Wrony wynagradzają im to coroczne wędrówki do Płaskich Głów i Nez Perce , z którymi wymieniają broń , koce itd. Gdy wracają sytuacja się powtarza , jako że Czarne Stopy będąc czterokrotnie liczniejsi niż Wrony również zyskują na tych wyprawach. Z tego i innych powodów liczba Wron staje się stopniowo się zmniejszać. Assimboini zaopatrują się w konie kradnąc je Czarnym Stopom, a Siuksowie z kolei zabierają je Assmiboinom. W taki sposób biedne zwierzęta są gnane od jednego narodu do drugiego , często wracając kilkakrotnie do swych pierwotnych właścicieli .To , wraz z nagonkami na bizony i przenoszeniem obozów szybko je wymęcza. Wrony szacują wartość swych koni od 60 do 100 dolarów a np. zwierzęta Czarnych Stóp można nabyć za sumę od 20 do 60 dolarów.
Ważne jest znaczenie koni w tej historii , jako że wyjaśnia jedną z głównych przyczyn niekończącej się wojny miedzy plemionami ,która musi prowadzić do całkowitego ich wyginięcia. Bez koni Indianie nie są w stanie utrzymać swych rodzin pozostając łowcami Muszą je posiadać lub głodować . Plemiona mające ich niewiele zdobywają je od tych mających ich dużo, a mniejsze narody , na skutek częstotliwości wypraw rabunkowych stają się tak mało liczebne , ze stają się łatwą zdobyczą dla silniejszych. W takiej sytuacji są obecnie Wrony , którzy mimo wystarczającej odwagi z trudem mogą chronić zwierzęta , które posiadają . Mniejsza tez ich liczba wymusza by zdobyć je od wrogów Jednakże robią to i wobec lego liczebność ich maleje.