wtorek, 31 grudnia 2013

Śpiew o życiu i śmierci

AZTEKOWIE 



Czy odejdę, jak umierają kwiaty? 
Czy bez śladu zniknie kiedyś moje imię? 
Czy nie pozostanie nic ze mnie na ziemi? 
Nawet kwiaty, nawet śpiewy! 
Co moje serce ma począć? 
Czy na próżno przychodzimy żyć, na próżno wschodzimy na ziemi? 


Przychodzimy tylko spać, przychodzimy tylko śnić: 
To nieprawda, to nieprawda, że na ziemię przychodzimy żyć. 
Przychodzimy się przemieniać wiosną w trawy: 
Nasze serca zaczynają się zielenić i otwierać swoje korony, 
Kwiatem jest to nasze ciało: kwiatów kilka daje i usycha. 


Och, po raz drugi nie ma powrotu na ziemię, 
O, władcy Cziczimeków! 
Bądźmy szczęśliwi! 
Czy kwiaty kto z sobą zabiera do krainy śmierci? 
Wypożyczono nam je, nic więcej. 
Prawdą jest to, że odchodzimy. 
Porzucamy kwiaty, śpiewy i ziemię. 
Prawdą jest to, że odchodzimy. 


Jeżeli tylko tutaj, na ziemi, 
Są kwiaty i śpiewy, 
Niech będą naszym bogactwem, 
Niech będą naszą ozdobą, 
Cieszmy się nimi. 


Ach, gdyby można żyć zawsze! 
Ach, gdyby nie trzeba umierać! 
Żyjemy z sercem rozdartym, 
Z hukiem w nas biją piorunu, 
Nadzorowani i napastowani 
Żyjemy z sercem rozdartym. 
Musimy cierpieć. 
Ach, gdyby można żyć zawsze! 
Ach, gdyby nie trzeba umierać! 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r. 

niedziela, 29 grudnia 2013

Śpiew wojenny Dakotów



Miałem się 
Za wilka. 
Ale nic nie jadłem 
I dlatego 
Nie mogę ustać 
Na nogach. 
Miałem się 
Za wilka, 
Ale 
Sowy 
Pohukują 
Boję się nocy. 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: "Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie"; Wydawnictwo "Iskry", Warszawa 1962 r. 

sobota, 28 grudnia 2013

pamiętamy...


We remember-
pamiętamy
blade dłonie
zbrukane w szkarłatnej krwi.

We remember-
pamiętamy
cmentarz tatanki
co w świetle księzyca lśni.

We remember-
pamiętamy
w oczach gwiazdy błyszczące
ziemię obmywające.

We remember-
pamiętamy
przysięgi zdeptane
łono matki rozorane.

czwartek, 26 grudnia 2013

Śpiew o ciemnościa

IROKEZI



Czekamy w ciemnościach! 
Chodźcie wszyscy, którzy nas słyszycie, 
pomóżcie nam w nocnej podróży: 
znikąd słońce teraz nie świeci, 
znikąd gwiazda teraz nie błyszczy. 
Chodźcie, pokażcie nam drogę: 
noc jest nam niechętna, 
zamyka powieki. 
Księżyc o nas zapomniał. 
Czekamy w ciemnościach. 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r. 
http://www.twilightrpg.fora.pl/to-my,53/wiersze-i-piesni-indianskie,358.html

sobota, 21 grudnia 2013

Śpiew po bitwie


Śpiew po bitwie (Dakotowie)

Kiedy młodzi przechodzili, 
Szukałem go wzrokiem. 
Znów jestem pełen zdumienia, 
Że odszedł. 
Jest w tym coś, 
Z czym się nie mogę pogodzić. 
Puszczyki pohukują w moją stronę. 
Puszczyki pohukują w moją stronę. 
Tyle tylko słyszę 
W życiu. 
Wilki wyją w moją stronę. 
Wilki wyją w moją stronę. 
Tylko tyle słyszę 
W życiu. 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r. 

czwartek, 19 grudnia 2013

Śpiew o orle

Śpiew o orle 

Szerokimi, 
Coraz szerszymi kręgami 
Przepływa cień ptaka Kawy 
Po tym miejscu prerii 
Kędy moja droga. 

Patrzę 
Za ptakiem. 
Kawa do mnie woła. 
Skosem się kładzie na skrzydłach 

I znika. 
Szerokimi, Coraz szerszymi kręgami 
Orzeł krąży ponad drzewem, 
Krąży ponad swoim gniazdem, 
Czuwa. 

Naraz się krzykiem odzywa. 
Rozległym kręgiem płynie jego krzyk, 
Daleko się toczy 
Na przestrogę wrogowi 
W tym całym kręgu. 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Hymn do Ptaka Grzmotu


Hymn do Ptaka Grzmotu  (Nawahowie)

W Tsegihi, 
W domu postawionym ze świtu, 
w domu postawionym ze zmierzchu, 
w domu postawionym z posępnej chmury, 
w domu postawionym z deszczu i mgły, z pyłku kwiatów, z szarańczy 
gdzie czarna mgła przesłania wejście 
— do ścieżki prowadzi tam tęcza 
gdzie na szczycie, wysoko, zygzaki błyskawic, 
o, bóstwo w pełni męskich sił! 
Zejdź ku nam w mokasynach z czarnych chmur, 
zejdź ku nam w nagolennikach, w koszuli, z włosami z czarnych chmur, 
zejdź ku nam z myślą owitą w czarne chmury. 
Zleć ku nam z posępnym grzmotem ponad nami, 
zleć ku nam z chmurą, co powstała u twych stóp, 
zleć ku nam z ciemnością, co powstała z czarnej chmury na twej głowie, 
z zygzakami błyskawic, co tam w górze huczą na twej głowie, 
zleć ku nam z tęczą, co tam w górze rozwieszona na twej głowie, 
z ciemnością, co powstała z czarnych chmur na twych skrzydłach, 
zleć ku nam z odległą ciemnością, co powstała z deszczu i mgły na krańcach twych skrzydeł, 
zleć ku nam z zygzakami błyskawic, z tęczą rozwieszoną tam w górze na krańcach twych skrzydeł. 
Zejdź ku nam z bliską już ciemnością, co powstała z czarnych chmur, z deszczu i mgły. 
Zejdź ku nam z ciemnością na ziemi. 
Oto pragnę, żeby się woda spieniła nad korzonkami wysokiego zboża. 
Na twoją cześć złożyłem ofiarę, 
dla ciebie przygotowałem ogień, który płonie. 
O, pokrzep moje stopy, 
pokrzep moje członki, moje ciało, mojego ducha, mój głos, pokrzep je. 
Oddal dzisiaj ode mnie swój urok, 
oddal ode mnie swój urok. 
Wziąłeś go daleko ode mnie, 
już wyrwany jest ze mnie, 
zaniosłeś go daleko ode mnie. 
Na szczęście ozdrowiałem, 
na szczęście odzyskuję rześkość, 
moje oczy odzyskują siłę, 
do głowy napływa mi rześkość, 
nowa: siła zwraca mym członkom życie, 
słyszę nowymi uszami. 
Na szczęście urok oddalony ode mnie, 
na szczęście idę, idę wolny od udręk, idę 
z światłem w sercu, idę radosny. 
Chcę obfitości posępnych chmur, 
chcę obfitości traw, 
obfitości kwiatowych pyłków, obfitości rosy. 
Oby na szczęście biała pszenica 
szła z tobą aż po krańce ziemi, 
oby na szczęście piękna żółta pszenica, 
piękna niebieska pszenica wszelkich odmian, 
rośliny wszelkich rodzajów, dobra i drogocenności wszelkich rodzajów 
szły z tobą aż po krańce ziemi. 
Oby na szczęście ci towarzyszyły przed tobą, 
za tobą, pod tobą, nad tobą, wokół ciebie, oby ci towarzyszyły na szczęście. 
Obyś tak mógł wypełnić swoje dzieło. 
Wtedy szczęśliwy starzec obróci ku tobie wzrok, 
szczęśliwa stara kobieta będzie na ciebie patrzeć, 
młodzieńcy i dziewczęta będą na ciebie patrzeć, 
dzieci będą na ciebie patrzeć, 
wodzowie będą na ciebie patrzeć, 
szczęśliwi obrócą ku tobie wzrok rozchodząc się na wszystkie strony, 
szczęśliwi będą na ciebie patrzeć zbliżając się do nowych domów. 
Niech ścieżką pokoju wiodą drogi z ich domów, 
niech wszyscy wrócą szczęśliwie. 
Idę w błogości, 
z błogością przede mną, tak idę, 
z błogością za mną, idę, 
z błogością nade mną i dokoła mnie, idę. 
Skończyło się wszystko na błogości, skończyło 
się wszystko na błogości! 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r. 

czwartek, 12 grudnia 2013

kroki


postawiłem stopę na ziemi 
wzięła jej odbicie 
błoto wylazło między palcami 
dałem oczy jastrzębiowi 
wziął mój wzrok 
i wypełnił słońcem oczodoły 
postawiłem żółwia na nogi 
przestał się kręcić bezradnie 
i ruszył do rzeki 
upolowałem jelonka w puszczy 
i pobłogosławiłem strzałę 
nakarmi żonę i dzieci 
słuchałem pieśni śpiewaka 
on śpiewał 
o dawnych czasach 
zbierałem czerwone poziomki na łące 
pierwszy owoc wiosny 
zima puściła 
czekałem na wiatr z zachodu 
nadciągnął ze wzgórza 
i przykrył me kości 


tłumaczenie Marek Maciołek; przedruk za „Droga pokoju Indian Hopi i inne tradycje” Marii Głowackiej

poniedziałek, 9 grudnia 2013


Dobrzy umierają staro, dobrzy umierają młodo,
Dobrzy ludzie ciągle umierają -
A my, którzy pozostajemy,
Chociaż zmęczeni, musimy próbować.
Próbować zachować nasze drogi
I odbudować nasze narody -
By walczyć o traktatowe obietnice,
Przeciwko dyskryminacji.
By przejąć wiedzę od naszej starszyzny
I przekazać ją naszej młodzieży,
Aby żyła i umierała jak Indianie
Kiedy my odejdziemy.

Bob Bacon


niedziela, 8 grudnia 2013

Błagalny śpiew o deszcz

PIMA

Hi–hihiya naiho–o! Niebieskie światło wieczoru 
Schodzi nisko, a my śpiewamy przed świętą wiązką. 
Dokoła nas się kołyszą źdźbła kukurydzy. 
Hiteiya yahina–a! Białe światło świtu 
Zastaje nas jeszcze na śpiewie, a źdźbła kukurydzy się kołyszą. 
Hiteiya yahina–a! Niebieskie światło wieczoru 
Schodzi nisko, a my śpiewamy przed świętą wiązką. 
Dokoła nas się kołyszą źdźbła kukurydzy. 
Hiteiya yahina! Białe światło świtu 
Zastaje nas jeszcze na śpiewie, a liście dyń się kołyszą. 
Hiteiya yahina! 

Przedruk za: Stolarek Zbigniew [wybór i przekład]: „Czerwone oczy maski. Murzyńskie, eskimoskie, indiańskie, polinezyjskie teksty poetyckie”; Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1962 r. 

http://www.twilightrpg.fora.pl/to-my,53/wiersze-i-piesni-indianskie,358.html

sobota, 30 listopada 2013

dla życia twgo


Żyjesz i żyje on
serc szaleńczy bieg,
tak o życie wyścig
rozpoczął się
a w żyłach krew
jak wiosną w górach potok rwie.

Cięciwy śpiew
jedno z serc zakończy bieg
nagrodą Twą
życie Jego 
dla życia twego

środa, 27 listopada 2013

kartka wyrwana z pamiętnika, czyli mysli o Native American


...słono się płacie za bycie tym, kim chce się być, za życie, które jest takie, jakie powinno być. No cóż wiem jedno, bez względu na wysokość tej ceny, warto ją zapłacić. Nie wolno iść na łatwiznę i nie wolno żyć bez celu. Myślę, że trzeba zapłacić cenę i być z tego dumnym
seria Jutro

Przyjacielu, powiedz światu, że TRWAMY - dzieci Ameryki.

Dlaczego Boże pozwoliłeś, aby
we krwi własnej tonęły twe dzieci.
Dlaczego Boże pozwoliłeś, aby
z łez ich utkanych Jeziora Wielkie można by utworzyć.
Dlaczego Boże pozwoliłeś, aby
to, co kochały w popiół zostało obrócone i niczym śmieć deptane
Dlaczego Boże pozwoliłeś, aby
jak dzikie zwierzę były tępione dzieci Twe, co zwały Cię Manitou

A ich mogiłą tak często było tylko niebo gwieździste i lasu ramiona

shania

niedziela, 24 listopada 2013

żądza nieśmiertelności - piesń Indian


Jestem jak pijany, płaczę, cierpię:
jeżeli wiem, mówię i przedstawiam to sobie:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!

Tam, gdzie nie ma śmierci,
tam, gdzie się triumfuje - podążam:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!

sobota, 23 listopada 2013

***


W słońca promieniu
gwiazdy w oczach lśnią.
W ciszy modlitwa 
szumi jak wiatr.
W młodym sercu
na zawsze pamięć o tym,
co dla życia myśliwego,
życie swe dał

piątek, 22 listopada 2013

Indianie- cytaty


Zyj tak, aby strach przed smiercia
nigdy nie wszedl do twego serca.
Nie rob nikomu trudnosci za jego religie.
Szanuj poglady innych
i wymagaj zeby oni szanowali twoje.
Kochaj swoje zycie, staraj sie je doskonalic,
nadawaj piekno wszystkiemu w twoim zyciu.
Staraj sie aby twoje zycie bylo dlugie
i pelne sluzby dla twego ludu.
Przygotowuj szlachetna piesn smierci
na dzien w ktorym przekroczysz wielka granice.
Zawsze pozdrawiaj slowem lub znakiem kiedy spotkasz swoich przyjaciol,
lub nawet obcych ludzi kiedy spotkacie sie na pustkowiu.
Szanuj wszystkich ale nie upokarzaj sie przed nikim.
Kiedy wstajesz rano, podziekuj za swiatlo,
za twoje zycie, za twoja sile.
Podziekuj za pokarm, za radosc zycia.
Jesli nie widzisz powodu zeby dziekowac,
to wina jest po twojej stronie.
Nie dotykaj trujacej wody ognistej ktora zmienia ludzi madrych w glupcow
i ktora odbiera duchowi jego wizje.
Kiedy nadejdzie twoja smierc, nie badz jak ci,
ktorych serca sa tak pelne strachu przed smiercia,
ze kiedy przychodzi ich smierc oni placza i modla sie o wiecej czasu,
zeby przezyc ich zycie inaczej.
Zaspiewaj swoja piesn smierci i umrzyj jak bohater wracajacy do domu
Tecumseh

„Mówicie mi, bym orał ziemię. Mam więc wziąć nóż i krajać wnętrzności mojej matki? Wtedy ona nie zechce przyjąć mnie do swego łona i nie pozwoli mi w nim spocząć, gdy umrę.
Mówicie mi, bym wykopywał kamienie. Mam więc drążyć jamy pod jej skórą, aby tam szukać jej kości? Wtedy po śmierci nie będę mógł wejść w jej ciało, aby w nim narodzić się powtórnie.
Mówicie mi, bym ścinał trawę na siano, sprzedawał je i bogacił się jak biali ludzie. Ale jak śmiałbym ścinać włosy mojej matki?
Smohalla, wódz Indian Sahaptin pisze:





One znowu wrócą. 
Na całej Ziemi. 
One znowu wracają. 
Prastare nauki Ziemi, 
Prastare pieśni Ziemi. 
One znowu wracają. 
Mój przyjacielu, one wracają. 
Skieruję je do Ciebie. 
I dzięki nim 
Zrozumiesz, 
Zobaczysz. 
One znowu wracaja 
Na Ziemię. 
Crazy Horse (Oglala) 

niedziela, 17 listopada 2013

żałość - pieśń Indian


Na próżno urodziłem się,
na próżno pojawiłem się
i zakiełkowałem na ziemi:
jestem nieszczęśnikiem,
choć urodziłem się
i zakiełkowałem na ziemi:

pytam: "Co zrobią nasze dzieci, które muszą przeżyć?"

sobota, 16 listopada 2013

***


Mówisz, że odchodzisz, 
że idziesz swą drogą.
Mówisz, że to nie boli
a gdyby nawet?
Mówisz, ze chwile, godziny,
niczym wobec wieczności.

Pragniesz zostać kochankiem
tańczącej u powały liny.
Pragniesz zmyć cierpienie
w strumieniu własnej krwi.
Pragniesz skraść ptakom wolność,
rzucając się w ramiona otchłani.

Idź jeśli musisz,
nikt ci nie zabroni
Jdź jeśli pragniesz
jesteś WOLNYM CZŁOWIEKIEM
Idź jeśli uważasz to za słuszne,
lecz cóż tym udowodnisz?

Chcesz pokazać, że mogą cię zniszczyć,
że mogą zdeptać twój lud.
Chcesz umocnić ich destrukcji siłę,
pozwolić ręce rozłożyć na ludzki ból?
Chcesz pozwalać by czerpali z twej Ziemi,
a los nędzarza wiódł twój lud?

ŻYJ udowodnij im swą moc,
pokaż im siłę swej WOLNOŚCI.
Żyj pokarz, że nie mają władzy nad tobą
i że ty jesteś dziedzicem tu.
ŻYJ zawsze jest ktoś, kto pragnie byś ŻYŁ.

ŻYJ BO JESTEŚ WOLNYM CZŁOWIEKIEM,
WSPANIAŁYM NATIVE AMERICAN.

WEDŁUG STATYSTYK WSPÓŁCZYNNIK SAMOBÓJSTW WŚRÓD LUDNOŚCI INDIAŃSKIEJ JEST 6 RAZY WIĘKSZY NIŻ ŚREDNIA KRAJOWA....!

czwartek, 14 listopada 2013

Indianie- pierwsi obrońcy srodowiska



"Kiedy ostatnio potężna korporacja górnicza zwróciła się do Nawahów i Hoipów o zezwolenie na wydobywanie węgla metoda odkrywkową na terenie Czarnej Mesy w rezerwacie w Arizonie, najważniejsze dla Indian były nie pieniądze, które mogli otrzymać, ale zanieczyszczenia, które mogły dotknąć ich ziemię. Nikt w USA nie potrzebuje pieniędzy bardziej, niż ci Indianie, których średni dochód na rodzinę nie sięga 3000 dolarów rocznie, ale odmówili oni wydania zgody, dopóki nie uzyskali zobowiązania, że Czarna Mesa zostanie im zwrócona „w równie dobrym stanie, jak w chwili przekazania” – po rekultywacji terenu i ponownym obsadzeniu go miejscową roślinnością.

Nawet po uzyskaniu tej gwarancji wielu członków plemienia jest przeciwnych umowie, uznając ją za zdradę ziemi, pozostawionej im przez przodków i obawiając się plagi białych ludzi – zanieczyszczonej wody i powietrza.

Od czasu pierwszego kontaktu z najeźdźcami z Europy Indian dziwiła oczywista pogarda białych ludzi dla ziemi. Ochrona środowiska była zawsze istotną częścią indiańskiej kultury, a ich historia odzwierciedla tę potrzebę działania w harmonii z naturą.

„Granica ziemi i granice naszych ciał są takie same” – powiedział w 1877 r. Józef z plemienia Nez Perce. Gdy chciano by oddał ziemię Nez Perców osadnikom – zaprotestował mówiąc, że nie ma do tego prawa. „Tym który ma prawo nią rozporządzać, jest ten, który ją stworzył” – powiedział i dodał proroczo: „Jesteśmy zadowoleni, pozostawiając rzeczy takimi, jakimi stworzył je Wielki Duch. Biali ludzie nie są – i zmieniają rzeki i góry, gdy nie będą im pasowały”. Satana z plenienia Kiowów często łajał biurokratów za niszczenie przez osadników Południowych Równin – „Ten kraj jest stary” – powiedział gen. Hanckocowi – „ale wy wycinacie drzewa i teraz jest zupełnie bez wartości”. Przy innej okazji skarżył się, że żołnierze niszczą ochronna strefę lasów wzdłuż biegów życiodajnych strumieni i mordują bizony dla sportu. „Czy biali ludzie stali się dziećmi” – pytał – „że bezmyślnie zabijają, nie jedząc? Gdy czerwonoskórzy polują, robią to po to, by żyć i nie głodować”.

W Wyomingu już w 1867 r. Indianie Crow protestowali przeciwko niszczeniu ich środowiska przez białych ludzi. „Was młodzi mężczyźni przetoczyli się przez nasz kraj” – powiedział Niedźwiedzi Ząb do grupy komisarzy z Waszyngtonu.

Jest ironią, że po blisko 500 latach usiłowania zniszczenia zarówno amerykańskiej ziemi, jak i cywilizacji Indian, prześladowcy odkrywają, że potrzebują teraz Indian, aby ocalić samych siebie. Ameryka wciąż ma lasy państwowe, ale wszędzie znajdują się pod rosnącą groźba zniszczenia. Nadmierne wycinanie lasów, lekkomyślna eksploatacja surowców, tamowanie i zanieczyszczenie dzikich rzek, wybijanie zwierząt – wszystko to trwa. Gdyby rząd mógł przekonać różne plemiona Indian, aby zajęły się ochrona tych ostatnich naturalnych rajów, to być może udałoby się jej jeszcze ocalić.

Jest oczywiście wielu nie-Indian, którzy są żarliwymi obrońcami środowiska, ale nie-Indianie zawsze wydają się czynić świadome wysiłki w celu poszanowania ziemi. Indiański szacunek dla ziemi jest instynktowny i jeśli mielibyśmy sadzić po przeszłości, to Czarne Wzgórza byłyby znacznie bezpieczniejsze pod opieka Siuksów, niż pod zarządem białych. W końcu na mocy Traktau z 1868 r. Czarne Wzgórza są terytorium Siuksów i byłoby najwłaściwsze, gdyby Stanowy Park Custera znalazł się pod opieka Indian. Podobnie można by przekonać Czirokezów, żyjących tuz obok Parku Narodowego Great Smoky Mountains, do ochrony tego bezcennego obszaru. Crow i Czejenowie mogliby ocalić Park Yellowstone, Nez Prece i Czarne Stopy – bronić rzekę Snake i Park Glacier, a Irokezi – to co pozostało z parków i lasów stanu Nowy Jork.

Być może plemiona nie byłyby chętne do podjęcia się tej wielkiej misji. W pewnych sensie byłoby to ponowne rozpoczęcie Wojen Indiańskich – ochrona ostatnich naturalnych skarbów przed najazdem hordy wandali. Ale sytuacja jest krytyczna i rząd powinien wykorzystać wszelkie środki perswazji, łącznie z zagwarantowaniem Indianom godziwego poziomu życia za ich służbę.

Tym razem zamiast delegacji czerwonoskórych, apelujących do Wielkiego Białego Ojca, delegacje białych wodzów mogłyby podróżować do rezerwatów i prosić Wielkiego Czerwonego ojca o pomoc."


Dee Brown

http://www.innyswiat.most.org.pl/02/indianie.htm

poniedziałek, 11 listopada 2013

***



"Nie sprzedaje się ziemi, po której chodzą ludzie!"
Któż wątpi w prawdę tych słów?
Bo jak można sprzedać życie?
Jak można sprzedać marzenia i sny?

shania

niedziela, 10 listopada 2013

przyjaźń - pieśń Indian


Na wiosnę ożywia nas
złota kwitnąca kolba kukurydzy:
światłością jest dla nas
tkliwa blondwłosa kukurydza
i naszyjnik z klejnotów
nakłada nam wiedza,
że są nam wierne serca naszych przyjaciół.

sobota, 9 listopada 2013

***


Moja ziemia jest tam,
gdzie leżą pochowani moi ludzie.
Mówił Tashunca wódz.

Ziemia mej duszy?
Ziemia mego ciała?
Jak wyrzec się tych,
co dali ciału życie?
Jak wyrzec się tych,
co dają duszy żyć?
Jak żyć w dwóch światach?
Jak wybrać wśród dwóch ludów?
Jak dochować wierności?
Jak wybrać jedną z dróg?

Przyjmę tę rękę,
co przez wieków ocean się wyciąga,
która chce pokazać jak żyć, by na wieki żyć.

piątek, 8 listopada 2013

sacred spirit - yeha noha - tekst


Ah-uh nayah oh-wa oh-wa
Shon-day oh-wa oh-wa
Shon-day Can-non non noha

Ah-uh nayah oh-wa oh-wa
Shon-day oh-wa oh-wa
Shon-day Yeha-noha

Ah-uh Nayay tor-shna Nena-Nay-Yayah
Nena-nay-yay Yeha-Noha
Ah-uh Nayay tor-shna Nena-Nay-Yayah
Yeha-Noha

Nee-yoh-wah Nee-Yoh
Nee-yoh-wah Nee-Yoh

Ah-uh Nayah oh-wa oh-wa
Shon-day oh-wa oh-wa
Shon-day can-non non noha

Ah-uh Nayah oh-wa oh-wa
Shon-day oh-wa oh-wa
Shon-day Yeha-noha

Ah-uh Nayah tor-shna nena-nay-yayah
Nena-nay-yay yeha-noha
Ah-uh Nayah tor-shna nena-nay-yayah
Yeha-noha

Tekst po angielsku:

Let us eclipse the the sun and the moon
with our spiritual and emotional being,
and let us transcend these physical barriers
and negativity which have made us a nation of one.
May the winds of time put into motion this feeling
we share with our Mother Earth
and this universe till the end of time.
May the creator bestow upon us a grand sense of unity
and peace which we will continue to pass on to our people,
wherever they reside.

przepraszam za brak tłumaczenia na polski, ale ostatnio cierpię na straszliwy brak czasu jednak postaram się w miarę możliwości dodać tłumaczenia na nasz piękny język ojczysty :)

http://www.tekstowo.pl/piosenka,sacred_spirit,yeha_noha__wishes_of_happiness_and_prosperity_.html

środa, 6 listopada 2013

Indianie cytaty






JESTEM GŁOSEM MOICH LUDZI…

“Gdzie są dzisiaj Indianie Pequot? Gdzie są Narragansett, Mohikanie, Pokanoket i wiele innych wielkich plemion naszego narodu? Zniknęły wskutek zachłanności, skąpstwa i opresji białego człowieka; zniknęły tak, jak znika śnieg od letniego słońca.
Czy możemy pozwolić, by zniszczono nas bez walki; opuścić nasze domy, nasz kraj dany nam przez Wielkiego Ducha? Porzucić groby naszych zmarłych i wszystko, co jest nam drogie i święte? Będziemy krzyczeć: nigdy! nigdy!”


Tecumseh z plemienia Shawnee



“Nie chcieliśmy wyrządzić białemu człowiekowi krzywdy, nigdy nie mieliśmy takiego zamiaru… Chcieliśmy być przyjaciółmi białego człowieka… Bizonów ubywa coraz szybciej. Antylop, których kilka lat temu było wiele, teraz jest bardzo mało. Kiedy te zwierzęta wyginą, będziemy głodni i przyjdziemy do fortu. Wasi młodzi ludzie nie powinni do nas strzelać, a jednak, kiedy nas widzą, strzelają, a my strzelamy do nich.”

Tankahaska



“Jestem tylko jednym człowiekiem, ale jestem głosem wielu moich ludzi. Mówię to, co jest w ich sercach. Nie chcę więcej wojny. Chcę być człowiekiem. Odmówiliście nam praw, jakie mają biali ludzie. Moja skóra jest czerwona, moje serce jest takie samo jak serce białego człowieka, ale jestem Modokiem. Nie boję się umrzeć. Nie dam się rzucić na skały. Kiedy będę umierał, moi wrogowie będą pode mną. Wasi ludzie napadli nas, kiedy spaliśmy nad Zagubioną Rzeką. Przypędziliście nas do tych skał jak zranione sarny…”

Kintpush z plemienia Modok



“Słyszałem, że chcecie nas umieścić w rezerwacie blisko gór. Nie chcę się tam osiedlać. Kocham wędrówkę po prerii. Tutaj czuję się wolny i szczęśliwy. Kiedy się osiedlamy, robimy się bladzi i umieramy. Położyłem obok siebie lancę, łuk i tarczę, a mimo to czuję się bezpieczny w waszej obecności. Powiedziałem wam prawdę. Niczego nie ukrywam, ale nie wiem, jak jest naprawdę z komisarzami. Czy są tak samo otwarci, jak ja? Dawno temu ta ziemia należała do naszych ojców, ale kiedy podchodzę do rzeki, widzę żołnierskie obozy na jej brzegach. Żołnierze ścinają nasze drzewa, zabijają nasze bizony i kiedy to widzę, serce mi pęka. Jest mi przykro… Czy biały człowiek stał się dzieckiem, by bezmyślnie zabijać i nie jeść? Kiedy czerwoni ludzie polują na zwierzynę, robią to tylko po to, by nie głodować.”

Satanta, wódz plemienia Kiowa




“Biali opowiadają tylko jedną stronę. Opowiadają to, co ich zadowala, co jest im bardziej wygodne. Opowiadają, a większość z tego nie jest prawdą. Tylko najlepsze swoje uczynki, tylko najgorsze uczynki Indian – to mówi biały człowiek.”

Żółty Wilk z plemienia Nez Perces




“Kiedy ludzie chcą zabić bydło, gnają go dotąd, aż zapędzą do zagrody i wtedy je zarzynają. Tak było z nami… Moje dzieci zostały wytępione, moi bracia zabici…”

Stojący Niedźwiedź z plemienia Ponca




“Powiedziałem oficerowi, że to jest bardzo zły interes – że to bardzo złe, by komisarz wydał taki rozkaz. Mówiłem, że to bardzo źle, że nie powinniśmy walczyć, ponieważ jesteśmy braćmi, ale oficer powiedział, że to bez różnicy; że Amerykanie będą walczyć nawet gdyby narodzili się z jednej matki.”

Nicoagat z plemienia Ute



“Nie było dla nas nadziei na ziemi i wydawało się, że Bóg o nas zapomniał. Niektórzy mówili, że widzieli Syna Bożego, inni go nie widzieli. Jeśli by przyszedł, uczyniłby wielkie rzeczy, tak jak to robił przedtem. Wątpiliśmy w to, ponieważ nie widzieliśmy ani Jego, ani Jego uczynków. Ludzie nic nie wiedzieli, o nic już nie dbali, ale garnęli się do nadziei. Krzyczeli do Niego, jak szaleni – o Łaskę. Chwycili się obietnicy, którą, jak im powiedziano, On poczynił.”

Czerwona Chmura, wódz plemienia Oglala (Lakota)



“Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak wiele się skończyło. Kiedy patrzę teraz w przeszłość z tego wysokiego wzgórza mojej starości, ciągle widzę zmasakrowane kobiety i dzieci, leżące jedne na drugich, albo rozrzucone nad krętym wąwozem. Widzę tak jasno, jak widziały to moje młode oczy. I widzę, że coś jeszcze umarło wtedy, w krwawym błocie i zostało pogrzebane przez śnieżną zamieć. Umarło tam ludzkie marzenie. A było to piękne marzenie… Pień narodu został złamany i porozrzucany. Nie ma już rdzenia, a święte drzewo jest martwe.”

Czarny Jeleń (o masakrze pod Wounded Knee)

http://wizjalokalna.wordpress.com/tag/tryptyk-indianski/

niedziela, 3 listopada 2013

odwagi - pieśń Indian


Nie trwóż się, serce moje:
tam, na polu walki, zabiegam o śmierć
od ostrza z obsydianu!
Jedynie zginąć bitewnie pragną nasze serca.


O, wy, co jesteście w sercu walki:

zabiegam o śmierć od ostrza z obsydianu.
Jedynie zginąć bitewnie pragną nasze serca.

wtorek, 29 października 2013

pieśń indiańska


Jedynie spać przyszliśmy,
jedynie śnić przyszliśmy:
nie jest prawdą, nieprawdą jest,
że przyszliśmy na ziemię, żeby żyć.

W trawę wiosenną przyszliśmy się zamienić:
udaje się zazielenić naszym sercom,
udaje się im rozchylić płatki;
kwiatem jest nasze ciało:
daje kilka kwiatów i
schnie.

http://poema.pl/publikacja/14951-piesn-indian-star-star-star-jedynie-spac-przyszlismy-dot-dot-dot

poniedziałek, 28 października 2013

Indianie a biali 2


4. SERIA TRAGICZNYCH EPIZODÓW
Wirginia.
W 1622 roku Indianie, w odwecie za zabjstwo wodza indiańskiego Powhatana, napadli na Jamestown, zabijając trzecią część mieszkańców, czyli 350 osób. Wybuchła panika, a zarazem i nienawiść. Odpowiednie usprawiedliwienie dla eliminacji Indian, która zresztą rozpoczęła się już wcześniej, było już tylko formalnością.
Deklaracja ogłoszona przez Kompanię Wirginii, była typowa i głosiła:
“Skoro nasze ręce, dotąd związane szlachetnością i sprawiedliwością, zostały obecnie uwolnione przez zdradziecki napad dzikich, który ten węzeł nie tylko rozwiązał, co przeciął, to my, którzy dotąd posiadaliśmy tylko ziemie, które dla nich były jedynie nieużytkami, nabyte były w sposób poważający ich satysfakcję, możemy obecnie, zgodnie z prawem wojennym i prawami narodów, dokonać inwazji kraju i zniszczyć tych, co pragnęli zniszczyć nas.”
W krótkim czasie zabito kilkuset Indian. Przekroczono granicę i osiągnięto punkt, od którego, jak się wydawało, nie było już odwrotu.
W 1644 roku, Indianie pod wodzą Opecancenough’a wszczęli powstanie w Wirginii, zabijając ok. 500 Anglików (z ogólnej liczby 8 tysięcy). 90-letni wódz wzięty został jednak do niewoli i zamordowany strzałem w plecy przez strażnika. Indianie, pozbawieni przywódcy, poddali się.

Nowa Anglia.
Rok 1637. Zabity został kapitan angielskiego statku. Podejrzewano o to Indian z plemienia Pequot, (zamieszkującego tereny, na które ostrzyli sobie apetyt Anglicy). Wchodząc w przymierze z wrogim Pequotom plemieniem Narragansett, koloniści wysłali przeciw nim ekspedycję karną z instrukcjami, by zabić wszystkich mężczyzn, spalić osadę i zniszczyć pola uprawne.
Indianie uciekli z wioski, którą Anglicy następnie spalili.
Wkrótce Pequotowie zaatakowali fort Saybrook, zabijając 9 kolonistów. Na odwet nie trzeba było długo czekać. Anglicy zmobilizowali jeszcze mocniejszy oddział (wraz z Narragansettami) i 5 czerwca 1637 roku dokonali jednej z największych masakr w dziejach angielsko-indiańskich konfliktów. Okrążyli najpierw dużą warowną osadę Pequotów i podpalili ją. Ponad pół tysiąca Indian spłonęło, a tych, którzy chcieli uciec przed płomieniami, wyłapano i wymordowano. Okrucieństwo kolonistów wzbudziło zdumienie nawet wśród członków sprzymierzonego plemienia Narragansett, którzy uważali, że nie powinno się zabijać wroga w tak niehonorowy sposób. Jeden z dowódców angielskich, kapitan Underhill, tak zanotował:
“Wielu spłonęło w forcie, zarówno mężczyzn, jak i kobit i dzieci. Inni, zmuszeni do jej opuszczenia, wychodzili w pojedynczych grupach po dwudziestu lub trzydziestu, które nasi żołnierze przywitali ostrzami szabli. Padali mężczyźni, kobiety, dzieci: a ci, którym udało się uciec od nas, wpadali w ręce Indian, którzy stali na tyłach za nami. Mówi się, że w forcie było około 400 dusz, a nawet pięciu z nich nie udało się uciec… Można się zapytać, dlaczego byliśmy tak gwałtowni (jak niektórzy mówią). Czy chrześcijanie nie powinni mieć więcej litości i współczucia? Odwołuję was do wojny Dawida… Czasami pismo stwierdza, że kobiety i dzieci muszą zginąć wraz z ich rodzicami… Słowo Boże oświeciło nas wystarczająco w kwestii naszego postępowania.”
Profesor Rozbicki pisze: “W Massachusetts purytanie świętowali zwycięstwo, a jeden z ich dowódców wezwał do modłów za ‘wysłanie tego dnia 600 dusz do piekła’. Gubernator Bradford przyznał, że był to wprawdzie ‘straszliwy widok, oglądać ich smażących się w płomieniach oraz strumienie krwi wygaszające ogień’, ale konkludował, iż była to ‘słodka ofiara dla zwycięstwa, za które dziękowaliśmy Bogu.’
Z pomocą plemienia Narragansett Anglikom udało się w następnych miesiącach wyciszyć resztę pozostających przy życiu Indian Pequot. Między innymi otoczono duży ich obóz położony na bagnach w Connecticut, w którym zamieszkiwało blisko 80 wojowników oraz około 200 kobiet i dzieci. Na 30 mężczyznach, którzy się poddali, Anglicy dokonali egzekucji, a kobiety i dzieci zostały sprzedane jako niewolnicy. Doprowadzono w ten sposób do całkowitego niemal zniszczenia tego plemienia. (…) Z wydarzeń tych obie strony wyciągnęły  liczne wnioski. Anglicy zaakceptowali metodę eksterminacji jako najskuteczniejszą, nauczyli się także wykorzystywać antagonizmy między poszczególnymi plemionami indiańskimi do swoich celów, a przede wszystkim do zdobywania nowych terenów.”
Także Indianie zrozumieli, że tylko jednocząc swe siły z różnymi plemionami, mogą skuteczniej stawić czoła kolonistom. W 1675 roku doszło do kolejnych starć. Drobne incydenty prowadziły do poważniejszych rozlewów krwi. Anglicy zawiązali sojusz z plemionami Massachusetts i Cennecticut przeciw Indianom Wampanoag i – już niepotrzebnym im, a zawadzającym jedynie – Narragansettom.
Początkowo Indianie, dzięki swoim sprzysiężeniom, odnosili pewne sukcesy. Jednak w 1675 roku doszło do najbardziej okrutnego epizodu wojny. Anglicy, kierujący się starą strategią, otoczyli obóz Narragasettów i wymordowali około 500 osób, w tym głównie kobiety, dzieci i starców, jako że wojowniczy zdołali wcześniej salwować się ucieczką. Niemniej jednak w ręce Anglików dostał się wódz Canochet wraz z grupą wojowników, na których dokonano wkrótce egzekucji. Wodza zgładzono publicznie, rozrywając jego ciało końmi, a następnie ćwiartując. W tym samym roku Anglicy kilkakrotnie napadali na obozy Indian. W jednym przypadku zabijając ponad 100 kobiet, dzieci i starców; w innym zaś – 126 kobiet i dzieci oraz 26 wojowników.
Systematycznie doprowadzono do eksterminacji prawie wszystkich Indian Nowej Anglii, do czego walnie przyczyniły się choroby zakaźne. Wodza Indian Wampanoag, którego Anglicy nazwali “królem Filipem”, wzięto do niewoli i zabito, a jego głowę zatknięto na pal, gdzie straszyła wszystkich przez kilka lat.

Wirginia raz jeszcze oraz Maryland.
W połowie XVII wieku Anglicy zawarli przymierze z silnym plemieniem Susquehanna, zaopatrując ich w broń palną. Indianie ci stanowić mieli bufor przeciw zagrożeniu ze strony licznych i agresywnych Irokezów. Przez 20 lat było to skuteczne, jednak wskutek walk i chorób Susquehanni osłabli ma tyle, że przestali się liczyć. Wtedy Anglicy weszli w przymierze z Irokezami, czyniąc ich ponadto zwierzchnikami nad Susquehennami, swoimi niedawnymi sojusznikami.
W latach 1654-1675 stale dochodziło do śmiertelnych incydentów. Indianie prowadzili aktywną partyzantkę. W 1675 roku milicja Wirginii i Marylandu otoczyła fort indiański. Przywódcy wezwali wodzów do pokojowych rozmów, gwarantując im bezpieczeństwo. Kiedy rokowania nie przyniosły oczekiwanych dlań rezultatów, pięciu wodzów pozbawiono życia ciosami w głowę. Mimo tego Indianie nie poddali się i przez wiele tygodni bronili fortu. W końcu zdołali zeń zbiec. W obawie przed odwetem Indian za ten jawnie zdradziecki podstęp Anglików, zorganizowano coś w rodzaju pokazowego procesu winowajców zabójstwa indiańskich wodzów. Wszystkich jednak uniewinniono lub skazano na symboliczną grzywnę. Oczywiście, osadnicy byli przeciwni uznania kapitana milicji winnym śmierci Indian. Mało tego – uznali, że należy go skazać za to, że pozwolił zbiec pozostałym.
Tym samym skończyły się wszelkie skrupuły i odtąd atakowano już wszystkich Indian bez wyjątku – sprzymierzonych czy niesprzymierzonych, przyjaźnie nastawionych, czy też wrogo – było to bez większego znaczenia. Tym bardziej, że potrzebowano nowych terenów pod uprawę i osiedlanie.

Obie Karoliny.
Na terenach tych rozprawa z Indianami odbyła się nico później, niż na północy, bo w pierwszych dekadach XVIII wieku, ale przebiegała bardzo podobnie. Poszczególne plemiona indiańskie wykorzystywano w przetargach – czy to z innymi Indianami, czy to z Francuzami lub Hiszpanami. Przymierza szybko się kończyły, kiedy już były zbędne i dochodziło wtedy do krwawych rozpraw, w których ginęły setki Indian i kolonistów. Liczebność niektórych plemion została zredukowana do kilkudziesięciu osób. Nic dziwnego, skoro dyrektywy białych brzmiały następująco: “zniszczyć całkowicie osady i fizycznie zlikwidować Indian”.

Georgia i Pensylwania.
Stany te były wyjątkami. W Georgii dbano o dobre stosunki z Indianami, dzięki czemu zdołano uniknąć wojen. Podobnie było w Pensylwanii, rządzonej przez pacyfistycznie nastawionych Kwakrów. Dość skutecznie unikano konfliktów szanując godność Indian, dotrzymując umów i nie zagarniając, a wykupując od nich ziemię. Niestety, obraz popsuli nieco nowi osadnicy, których można obarczyć winą za kilka gwałtownych starć (masakra Indian Conestoga w 1763 roku).

5. NIE TYLKO WOJNY
Należy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że do wyginięcia Indian Wschodniego Wybrzeża przyczyniły się nie tyle wojny (choć o nich, ze zrozumiałych względów historycznych, mówi się najwięcej), co głównie choroby, które zostały przywleczone na kontynent amerykański przez Europejczyków, a na które tubylcy nie byli uodpornieni. Tymi chorobami zakaźnymi były najczęściej tyfus, grypa, ospa i dyzenteria. Wskutek epidemii wyginęły niemal całkowicie liczne plemiona zamieszkujące Florydę. W Nowej Anglii, do połowy XVIII wieku zmarło z powodu chorób prawie 80% populacji Indian (w niektórych plemionach choroby spowodowały śmierć niemal wszystkich jego członków). Ospa wyniszczyła też połowę licznego plemienia Cherokee.
Specyfika przenoszenia tych chorób nie wymagała kontaktu osobistego między ludźmi. Wymieniano towary. Zarazki były przenoszone szczególnie przez koce i czajniki. Odbywało się to bez aktywnego, świadomego udziału kolonistów (choć i od tego zdarzały się wyjątki).

6. WZAJEMNE WPŁYWY KULTUROWE
Wpływ Anglików, czy też – ujmując rzecz ogólnie – białych, na kulturę Indian był ogromny. Gdybyśmy chcieli zachować ton tragiczny i ironiczny zarazem, to moglibyśmy uznać, że wpływ ten był ogromny, ale polegał głównie na tym, że kultura indiańska została wskutek tego zetknięcia prawie że unicestwiona. Innymi słowy: największy wpływ polegał na tym, że kultury Indian uległy prawie całkowitej destrukcji. (Proces ten postępuje zresztą do dzisiaj.) Jeśli zaś chodzi o tych, którzy przeżyli, to w sferze kultury materialnej przejęli oni od Anglików wiele narzędzi i sprzętów, jak również broń palną, czy też np. alkohol, na który Indianie reagowali bardzo gwałtownie – był on dla nich szczególnie wyniszczający. Warto też wspomnieć tu o koniach, których Indianie wcześniej nie znali. Zwierzęta te wywarły szczególnie duży wpływ na styl życia Indian Wielkich Równin.
Jeśli zaś chodzi o działalność misyjną (tak ważną na zachodnich obrzeżach Ameryki Północnej), to nie miała ona większego znaczenia w stosunkach białych a Indianami na terenach wschodnich brytyjskich kolonii w Ameryce. (Choć, oczywiście, niektóre grupy tubylców przyjmowały tu chrześcijaństwo.)
Natomiast wpływ kultury indiańskiej na angielską en bloc był niewielki (pominąwszy fakt zapoznania się Europejczyków z uprawami ziemniaków, kukurydzy czy tytoniu).
Jednakże, dość ochoczo Anglicy przyjmowali od Indian niektóre metody, które wcześniej uważali za barbarzyńskie, jak np. skalpowanie, czy pewne rodzaje tortur (także partyzanckie metody prowadzenia wojny). Władze kolonialne płaciły swego czasu za skalpy “wrogich” Indian, ustalając nawet (makabryczny w swej istocie) cennik na tego rodzaju “usługi”. I tak np. za skalpy mężczyzn od lat 12 płacono 100 funtów, ale za skalp dziecka od 10 do 12 lat, już tylko 10 funtów.

7. “BIALI” INDIANIE
Bardzo ciekawy był fenomen tzw. “białych” Indian, czyli Europejczyków, którzy asymilowali się żyjąc wśród tubylców. Wśród pozostałych kolonistów wzbudzali oburzenie i nazywani byli zdrajcami.
Na początku byli to handlarze i traperzy, którzy zmuszeni byli przez dłuższy czas przebywać na pustkowiach wśród Indian. Żenili się więc z Indiankami, mieli z nimi dzieci. Niestety, nie okazywali się zbyt dobrymi “ambasadorami” kultury angielskiej, będąc zwykle tzw. wyrzutkami społecznymi (skazańcy, awanturnicy, uciekinierzy…). Byli wszak i tacy, którzy świadomie wybierali życie wśród Indian. Jednakże najciekawszy – jeśli nie fascynujący – jest przypadek tych, którzy zostali przez Indian porwani i przez nich zaadoptowani. Co zdumiewa najbardziej, to fakt, że odmawiali oni powrotu do świata białych, kiedy pojawiała się taka możliwość.
Profesor Rozbicki stara się ten fenomen wyjaśnić następująco: “Atrakcyjność życia wśród Indian obejmowała, jak się wydaje, kilka aspektów ich kultury: łagodne i troskliwe traktowanie dzieci (bez kar cielesnych, które były na porządku dziennym wśród białych), oraz kobiet (do małżeństw z reguły nie przymuszano), dalej: kultywowanie  poczucia godności, lojalności, troska o wspólne dobro całej społeczności.”

Pozwolę sobie w tym miejscy przytoczyć jakże intrygujące spostrzeżenie samego Benjamina Franklina, wybitnego męża stanu, filozofa i naukowca, jednego z najwybitniejszych umysłów swojej epoki. Radziłbym kilkakrotnie przeczytać – i zapamiętać – ten cytat zwłaszcza tym, którzy bezkrytycznie przekonani są o wyższości wywodzącej się z Europy cywilizacji nad kulturą “dzikich”.
Oto słowa Franklina: “Gdy dziecko indiańskie, które zostało wychowane wśród nas, nauczone naszego języka i przyuczone do naszych zwyczajów, uda się w odwiedziny do swoich krewnych i pobędzie nieco z Indianami, to w żaden sposób nie da mu się już wyperswadować, aby powróciło… A gdy osoby białe, obojga płci, pojmane zostaną przez Indian i zamieszkują wśród nich przez pewien czas, to choćby zostały wykupione przez przyjaciół i traktowane przez nich z największą troskliwością, aby skłonić ich do pozostania wśród Anglików, w krótkim czasie zniechęcają się do naszego sposobu życia oraz do wysiłków i starań do tego potrzebnych, i przy pierwszej okazji uciekają do lasów, skąd nie sposób już ich odzyskać.”
Doprawdy, warto się nad tą wypowiedzią jednego z autorów Deklaracji Niepodległości zastanowić.

8. KONIEC
Do XIX wieku Indianie zamieszkujący wybrzeże atlantyckie zostali praktycznie wyniszczeni lub wyginęli od chorób, a ich niedobitki przestały się liczyć.

http://wizjalokalna.wordpress.com/tag/tryptyk-indianski/