Pewnego razu Kojot przeprawiał się przez strumień, który płynie do rzeki Thompson. Spadł z kładki do bystrej wody i nurt go zaniósł do rzeki. Bał się utonąć, więc przybrał postać małej deseczki. Deseczka z prądem popłynęła aż do miejsca, gdzie rzeka Thompson wpada do rzeki Fraser i dalej w nieznane okolice.
Unosiła się na wodzie i sunęła dalej, póki się nie zatrzymała na tamie, zbudowanej przez rybaków w pobliżu ujścia rzeki Fraser do morza. Tama ta należała do dwóch starych kobiet. Nazajutrz kobiety przyszły i zobaczyły deseczkę.
– Bardzo ładny kawałek drewna — powiedziała jedna z nich. — W sam raz na półmisek. Zabiorę go do domu.
Zrobiły z deseczki półmisek, położyły na nim łososia i zaczęły jeść. Ale ryba znikła tak szybko, że nie zdążyły się najeść do syta. Kładły na półmisek coraz to nowe porcje, ale wszystkie znikały w okamgnieniu. Wreszcie kobiety zagniewane rzuciły półmisek w ogień. W tej samej chwili usłyszały płacz niemowlęcia. Głoś dochodził z ogniska.
— Wyciągnijmy je co prędzej! — krzyknęła jedna z kobiet. — To przecież dziecko! Chętnie je wychowam jak swoje własne.
I wyciągnęły z ogniska maleńkiego chłopczyka. Dzieciak rósł bardzo szybko, okazał się jednak trudnym wychowankiem, był bowiem uparty i samowolny. Czasem zabierały go ze sobą na wędrówki, czasem zostawiały samego.
Kobiety miały w swoim domu cztery drewniane skrzynki, ze szczelnie dopasowanymi przykrywkami.
— Nigdy nie otwieraj tych skrzynek — pouczały chłopca — zapamiętaj sobie: nigdy, pod żadnym pozorem nie wolno uchylić przykrywek.
Zdawało im się, że chłopiec zrozumiał dobrze.
Kobiety żywiły się głównie mięsem łososi, którego Kojot przedtem nigdy nie skosztował. W jego rodzinnym kraju nie było łososi i plemię Kojota nawet nie słyszało o tej rybie. Pod tamą należącą do dwóch kobiet aż gęsto było od łososi, ale oczywiście nie mogły się przedostać za tamę. Kojot postanowił rozbić ją i przepuścić łososie w górę rzeki, do kraju swojego plemienia.
Pewnego dnia, gdy kobiety wyszły, Kojot rozwalił tamę, a potem wrócił do domu i otworzył cztery drewniane skrzynki.
Z jednej wyleciał dym, z drugiej osy, z trzeciej muchy, a z czwartej wypełzły robaki.
Kojot biegł brzegiem rzeki, a łososie płynęły za nim, za łososiami zaś leciały kłęby dymu, osy, muchy i robaki. Ludzie mieszkający nad górnym biegiem rzeki zobaczyli dym i nie wiedzieli, co to znaczy. Kojot zaprowadził część łososi ku źródłom rzeki Thompson, gdzie mieszkało jego plemię, ale większa część ryb płynęła w górę rzeki Fraser.
Dlatego osy, muchy plujki, a także robaki towarzyszą po dziś dzień łososiom w ich wędrówkach ku źródłom rzek. Rozmnożyły się niemal tego samego dnia, kiedy łososie rozpoczęły podróż. Dopóki Kojot nie sprowadził łososi, ludzie żyjący nad rzeką Fraser nie znali tych owadów.
Kojot zaprowadził łososie w górę rzekami Thompson i Fraser, a potem poszedł nad Kolumbię i znów łososie popłynęły za nim pod prąd tej rzeki i różnych jej dopływów. Doszedł do źródeł rzeki Okanagan i zawrócił, żeby z kolei pokazać łososiom drogę w górę rzeki Similkameen. Wkrótce zobaczył dziewczęta kąpiące się w pobliżu drugiego brzegu.
Zawołał do nich:
— Czy chcecie dostać ość grzbietową garbatego łososia?
— Nie! Wolałybyśmy kawałek górskiej owcy.
„Skoro tak, to nie dam temu plemieniu łososi" — pomyślał Kojot.
Spiętrzył w poprzek rzeki skały i utworzył wodospad. „W ten sposób zagrodziłem łososiom drogę w górę rzeki Similkameen" — stwierdził w duchu Kojot.
Jednocześnie sprawił, że w okolicy pojawiło się mnóstwo górskich owiec. Dlatego dotychczas w tej krainie żyje dużo tych zwierząt, ale po łososie ludzie tutejsi muszą wędrować nad rzekę Thompson, Okanagan lub Kolumbię.
Kojot nauczył ludzi mieszkających nad tymi rzekami sporządzania sprzętu do połowu łososi, a także, jak je wędzić i suszyć na zimę.
Potem odszedł do innej krainy. Jej mieszkańcy nie znali sztuki łowieckiej. Zabijali zwierzęta za pomocą kijów i kamieni, a ponieważ jeleń biega szybko, rzadko im się udawało coś upolować. Kojot nauczył tych ludzi sporządzania łuków i strzał i pokazał, jak ich używać. Kobiety pouczył, jak trzeba ćwiartować i wędzić mięso, jak garbować skóry i szyć z nich odzież.
Kojot dokonał wielu innych niezwykłych czynów. Olbrzymie drapieżne moskity, które uśmiercały ludzi, zmniejszył do ich dzisiejszych rozmiarów. Trawę przemienił w muszelki służące do ozdoby ubrań z jeleniej skóry. Z gałązek zrobił krzaki obsypane jagodami. Wrzucił do rzeki rybie łuski i przeobraził je w łososie. Dzięki Kojotowi jego plemię ma do jedzenia rozmaite rzeczy i żyje wygodniej niż za dawnych czasów, kiedy ziemia była młoda.
Niektórzy mówią, że Kojot jest ojcem wszystkich indiańskich plemion, które mieszkały pomiędzy Górami Kaskadowymi a Skalistymi. Inni uważają go nie za swojego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz