Legenda Indian Acoma
Najstarsza tradycja ludu Acoma i Laguna wskazuje, że żyli oni kiedyś na jakiejś wyspie, a ich domy zostały zniszczone przez fale pływowe, trzęsienia ziemi i gorące kamienie lecące z nieba.
Wtedy oni ciekli i wylądowali na niskim, bagnistym wybrzeżu. Stąd migrowali na północny zachód, a gdy zatrzymywali się na dłużej, budowali "Białe Miasto" (Kush- kut-ret).
Piąte Białe Miasto zostało zbudowane gdzieś w Południowym Kolorado lub Północnym Nowym Meksyku. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia go z powodu zimna, suszy i głodu. Pierwszy wódz Acoma miał córkę zwaną, Co-chin-ne-na-ko, która była żoną Shakok, ducha Zimy. Po tym jak duch ten zamieszkał z plemieniem, pogoda się oziębiła, śnieg i lód leżał na ziemi dłużej; zboże przestało dojrzewać, a ludzie zostali zmuszeni, by jeść pędy kaktusów (E-mash-chu) i innych dziko rosnących roślin.
Pewnego dnia, Co-chin-ne-na-ko wyszła, by zebrać pędy kaktusa i wypalić cierniste części, by móc zabrać je do domu i zjeść. Właśnie opalała je, gdy zobaczyła młodego człowieka idącego w jej stronę. Miał żółtą koszulę, utkaną z jedwabiu, pas i wysoki spiczasty kapelusz, zielone sztylpy z zielonego mchu, który rośnie w źródłach i stawach oraz mokasyny pięknie haftowane kwiatami i motylami. W ręce niósł kłos zielonego zboża.
Wszedł i pozdrowił ją. Ona odpowiedziała. Wtedy spytał ją, co ona je. Powiedziała mu, że jej ludzie prawie umierają z głodu, że żadne zboże nie chce rosnąć, i, że zostali zmuszeni, by jeść kaktusy. "Weź ten", powiedział wtedy, "kłos zboża i zjedz go, a ja pójdę i przyniosę ci dużo więcej, byś zabrała to zboże ze sobą do domu."
I poszedł, a wkrótce idąc na południe, znalazł się poza zasięgiem jej wzroku. Po bardzo krótkim czasie wrócił, przynosząc duże naręcze zielonego zboża (ken - utch), które rzucił u jej stóp. Co-chin-ne-na-ko spytała, gdzie on znalazł zboże i, czy rośnie ono w pobliżu. Odpowiedział, że przyniósł je ze swojego domu, będącego daleko na południu, gdzie zboże rośnie a kwiaty kwitną o wszystkich porach roku. "Och, jakże ja chciałabym zobaczyć to miejsce, weź mnie ze sobą do swojego domu?" powiedziała.
"Twój mąż, Shakok, Duch Zimy, rozgniewałby się, jeśli zabrałbym cię ze sobą" odpowiedział na to.
Ona rzekła, "On jest zimy; odkąd się tutaj pojawił, żadne zboże nie rośnie, żadne kwiaty nie kwitną, a ludzie zostali zmuszeni do jedzenia kaktusów."
"Póki co", odpowiedział, "weź to zboże ze sobą do domu, a nie upuść nawet łuski po drodze, przyjdź jutro a ja przyniosę ci więcej zboża. Spotkamy się tutaj." Wtedy, pożegnał ją i odszedł do domu na południu. Co-chin-ne-na-ko wzięła naręcze zboża i poszła do domu, do miasta.
Daleko nie uszła, gdy spotkała swoje siostry, które zaalarmowane jej długą nieobecnością, wyszły jej poszukać. Siostry były bardzo zaskoczone widząc ją z naręczem zielonego zboża zamiast części kaktusa. Co-chin-ne-na-ko opowiedziała im, jak młody człowiek przyszedł do niej i dał jej zboże. Siostry nie namyślając się, pomogły jej zanieść wszystko domu.
Kiedy dotarły na miejsce, ich ojciec i matka także się zdziwili, ale także uradowali się, widząc przyniesione zboże zamiast kaktusa. Spytali Co-chin-ne-na-ko, gdzie znalazła zboże. Wtedy ona opowiedziała im całą historię o młodym człowieku, którego drobiazgowo opisała, który przyniósł jej zboże i powiedział, aby jutro spotkała się z nim w tym samym miejscu, a on przyjdzie z nią do jej domu.
"To musiał być Miochin," powiedział ojciec, "to musiał być Miochin."
"To na pewno był Miochin", powiedziała matka. "Oczywiście, przyprowadź go do nas do domu."
Nazajutrz, Co-chin-ne-na-ko poszła na miejsce spotkania z Miochin, gdyż on naprawdę był Miochin, Duchem Lata. On już tam czekał na nią. Miał ze sobą duże wiązki zboża. Razem przynieśli to wszystko do miasta. Zboża tego wystarczyło, by nakarmić wszystkich ludzi Acoma. Miochin został powitany w domu gubernatora.
Wieczorem, jak to miał w zwyczaju, Shakok, Duch Zimy i mąż Co-chin-ne-na-ko, wrócił z północy, gdzie spędzał dni na zabawie z północnym wiatrem, ze śniegiem, deszczem ze śniegiem oraz gradem. Gdy przyszedł, towarzyszyła mu burza śnieżna, deszcz ze śniegiem i grad. Dochodząc do miasta, zobaczył, że przebywał tam Miochin, do którego zawołał, "Cha, Miochin, skąd się tu wziąłeś?"
A gdy Miochin wyszedł do niego powiedział, "Cha, Miochin, nadszedł twój koniec, zniszczę cię."
"Cha, Shakok, to ja zniszczę ciebie," odpowiedział na to Miochin.
Shakok zatrzymał się, gdy Miochin zbliżył się do niego, śnieg i grad stopił a dziki wiatr zamienił w letni wietrzyk. Shakok okrył się szronem, sople lodu zawisły na całym ciele, ale kiedy Miochin podszedł, wszystko stopniało, sople lodu odpadły i odzież obeschła. Wszystko to uczynił suchy, bezbarwny podmuch (Ska-ra-ska-ru-ka).
Shakok powiedział, "Teraz z tobą nie będę walczył, ale spotkajmy się tu za cztery dni od i wtedy będziemy walczyć, aż jeden z nas pokona drugiego. Zwycięzca zostanie z Co-chin-ne-na-ko." I Shakok odszedł wściekły. Wiatr znów ryknął i zatrząsł ścianami, ale ludziom było teraz ciepło w ich domach. Miochin był z nimi.
Nazajutrz Miochin odszedł do swego domu na południu. Gdy tam dotarł, zaczął przygotowania do spotkania z Shakok. Najpierw posłał po orła, swojego przyjaciela Moot (Yat-chum-me), który żył na zachodzie, i spytał się go, czy mu pomoże w walce z Shakok. Potem zawołał wszystkie ptaki, owady i czteronożne zwierzęta, które żyły na terenach gdzie panowało lato. Wszystkich Miochin poprosił o pomoc.
Nietoperz (Pick-le-ke) został jego głównym ochroniarzem i tarczą, ponieważ jego twarda skóra mogła bez wątpienia, najlepiej stawić czoła deszczowi ze śniegiem i gradowi, jakie Shakok by stworzył w walce z Miochin. Na trzeci dzień Yat-chum-me rozpalił ogień i rozgrzał cienkie i płaskie kamienie, od których pochodzi jego imię. Wtedy duże, czarne chmury dymu nadciągnęły z południa i przykryły niebo. Kiedy Shakok odszedł, poszedł na północ i zwołał do siebie wszystkie ptaki i czworonożne zwierzęta żyjące na terenach, gdzie panowała zima, i nakazał im by pomogły mu w nadchodzącej bitwie.
Sroka (Shro-ak-ach) została jego tarczą i ochroniarzem. Rankiem czwartego dnia, zobaczono zbliżających się do siebie przeciwników. Na północy czarne, burzowe i zimowe chmury, ze śniegiem, deszczem ze śniegiem i gradem zostały ściągnięte na pole bitwy przez Shakoka. Na południu , Yat-chum-me dorzucił go do swego ognia więcej drewna, i wielkie obłoki pary i dymu uformowały się w chmury, które szybko nadciągnęły nad miejsce gdzie byli ludzie Acoma, i gdzie miała mieć miejsce walka, i gdzie był Miochin, Duch Lata.
Gęsty dym wytworzony przez ogień Yat-chum-me, poczernił zwierzęta będące po stronie Miochin, i dlatego zwierzęta z południa są czarne i brązowe. Rozwidlone płomienie błyskawic wybuchały pośród chmur unoszących się nad Miochin i jego stworzeniami. Każdy z przeciwników szybko zdążał na miejsce walki. Shakok z północy, Miochin z południa.
W końcu dotarli do miasta, a błyskawice z chmur osmaliły pióra i sierść, ptaków i innych zwierząt, które przyszły z Shakok, nadając im biały kolor. Dlatego też wszystkie zwierzęta i ptaki żyjące na północy są białe, albo mają białe plamy na sobie. Shakok i Miochin bardzo zbliżyli się do siebie.
Na północy Shakok sypał płatkami śniegu, deszczem ze śniegiem tworząc oślepiającą burzę. Z południa nadciągały gęste, czarne chmury stworzone przez ogień Yat-chum-me, ogrzewając zimne powietrze i topiąc śnieg stworzony przez Shakok, a deszcz ze śniegiem i grad i zastały zmuszone do ustąpienia.
W końcu Shakok zaczął domagać się rozejmu. Miochin zgodził się i wiatry przestały wiać, a śnieg i deszcz padać. Obaj spotkali się pośród murów miasta ludu Acoma i Shakok powiedział, "Zostałem pokonany, ty jesteś zwycięzcą. Co-chin-ne-na-ko jest twoja." Potem uzgodnili, że Shakok powinien rządzić przez pół z roku a Miochin podczas drugiej połowy, oraz, że żaden nie powinien niepokoić od tego czasu drugiego. Odtąd przez pół roku jest zimno a przez kolejne pół, ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz